wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie 2013 roku

Witam Was po przerwie śwątecznej i przed Nowym Rokiem. Długo nie pisałem, bo świąteczne lenistwo mnie dopadło. W końcu zabrałem się do pisania. Na reszcie udało mi się wyzdrowieć. Na szczęście na starym roku. Dziś jest sylwester, więc czas na podsumowanie roku. Nie jestem jakiś super w podsumowaniach, ale postaram się zrobić to tak, aby wszystko było na swoim miejscu. 
A więc do dzieła: 

Przede wszystkim ten rok przyniósł pewną stabilizację mojego zdrowia. Nie uniknąłem infekcji, ale było lepiej w porównaniu z zeszłym rokiem. To była ta gorsza odsłona tego roku, ale są też dobre rzeczy. W tym roku miałem najwięcej wycieczek tych bliższych i tych dalszych, których nie żałuję nic, a nic. Postępów też było trochę. Podróżowałem po 3, 4 km moim elektrykiem, potrafię przesiedzieć już cały dzień na wózku i nie gniecie mnie tyłek. Pozytywne myślenie trzyma się blisko mnie. Poprawiłem szybkość pisania i zmieściłem się w czasie na próbnej maturze, którą pisałem sam bez pomocy nauczyciela wspomagającego. Jest jeszcze kilka mniejszych i większych postępów, ale muszę je jeszcze dopracować, bym mógł o nich napisać. 

Może nie wszystko w tym roku udało mi się zrealizować, ale jakbym zrobił wszystko w tym roku to co bym robił w przyszłym. Ten rok oceniam pozytywnie mimo, iż był "13-sty". W tym roku założyłem bloga. To właśnie przez swojego bloga mogę dzielić się z innymi i z Wami przede wszystkim swoim wspomnieniami, postępami, doświadczeniami bądź zmaganiami z dystrofią. Ciężko jest cały rok podsumować, bo w ciągu roku potrafi wydarzyć się wiele dobrych jak i złych rzeczy. W tym roku też miałem dobre wyniki w nauce. Od roku mam też nowy wózek elektryczny, który póki co sprawuje się dobrze i oby tak dalej. Gdyby nie nowy wózek nie udałoby mi się tyle wycieczek w ciągu lata zrealizować. 

W tym roku zima trwała bardzo długo przez co nie mogłem wychodzić na dwór, co nie tylko mnie denerwowało, bo myślę, że dla innych, którzy znają to z autopsji też to było denerwujące. Potem przyszła wiosna i znów było ciepło. W lecie dużo wrażeń i afrykańskie upały, które każdemu dały się we znaki. Sielanka się skończyła we wrześniu, bo przyszła szkoła. Trzecia klasa LO to już nie są przelewki. Trzeba dużo pracować, by zauważyć efekty. Pogoda po dość długiej zimie dała dużo słonecznych i ciepłych dni. Jesień była piękna w tym roku. Mało deszczu i wiele słonecznych dni. Nawet we Wszystkich Świętych było ciepło. Święta Bożego Narodzenia dla mnie w tym roku nie były złe. Trochę śniegu mogło poprószyć, żeby był lepszy świąteczny klimat. Pogoda raczej przypominała wiosnę, aniżeli zimę.

Na ten Nowy Rok - 2014 życzę Wam wszystkim: 

- dużo zdrowia, bo jak zdrowie jest to wszystko jest dobrze i tak jak   trzeba
- krótkiej zimy życzę Tym, którzy jej nie lubią
- wielu ładnych, ciepłych i słonecznych dni
- uśmiechu na twarzy 
- spełnienia marzeń 
- wszystkiego dobrego
- wielu radosnych dni 
- wytrwałości w chorobie tym wszystkim, którzy mają problemy ze     zdrowiem
- zrealizowania postanowień noworocznych 
- tego, aby nikomu nic nie brakowało  
- życzę jeszcze tego, aby ten przyszły rok był lepszy od tego               trzynastego


PS. 
Jeszcze raz wszystkiego dobrego Wam życzę.  
               

niedziela, 22 grudnia 2013

Kolędowo

Witam Was wszystkich po dość długiej przerwie. Nie było mnie tu trochę, ale w końcu jestem.
W tym tygodniu miałem się wybrać na wigilijkę klasową, ale nie dałem rady, bo jakieś przeziębienie mi się przyplątało. Teraz czuję się lepiej. Szkoda, że nie dałem rady pojechać do szkoły, ale zdrowie też jest ważne. Antybiotyk mam od czwarteku i po mału zaczyna działać. Na Święta powinienem być zdrowy. 

Z okazji zbliżających się Świąt postanowiłem zrobić coś specjalnego dla Was, a mianowicie zagrałem dla Was kilka kolęd. Nie są to jeszcze wszystkie moje wykonania, ale na początek to wystarczy:

Kolędy - 
Wśród nocnej ciszy i Pójdźmy wszyscy do stajenki:



I jeszcze fotka:


środa, 11 grudnia 2013

Zmiany wychodzą na dobre dopiero po czasie

W pierwszej klasie miałem też okazję jechać do Krakowa, było to w listopadzie. Niestety tego nie wykorzystałem. Byłem wtedy w lepszej sytuacji, bo nie miałem respiratora. Nie wiem dokładnie czemu zrezygnowałem. Może bałem się, że złapię jakąś infekcję. Bez rury łapałem często jakieś choroby. Najwięcej infekcji miałem w okresie jesienno-zimowym. Zaczęło się 2 lata przed rurą. Jakbym wiedział, że 3 miechy później dostanę zapalenia płuc, które skończy się tracheotomią to bym pojechał na tą wycieczkę wtedy. No, ale trudno. Jakby człowiek wiedział, że złamie sobie nogę to by sobie usiadł i tyle. 

Teraz przestałem się tym przejmować, że coś złapie. Jak złapię to trudno. Wyleczy się i będzie dobrze. Jakbym się cały czas tym przejmował to nie miałbym nic od życia. A ja odkąd mam rurę mówię, że trzeba korzystać z życia garściami ile się da. Każdy z nas ma jedno życie i to od niego zależy jak je wykorzysta i co w nim zobaczy. Nie na daremno jest powiedzenie jak człowiek sobie pościeli tak się wyśpi. Na dzień dzisiejszy cieszę się, że moje myślenie zmienia się w dobrym kierunku. Z biegiem lat człowiek zmienia się diametralnie. Nie wiem jakby moje życie wyglądało teraz bez rurki. W każdym bądź razie rura zmieniła całe moje życie. Odwróciła je wręcz do góry nogami. W tamtym roku moje myślenie było na innym etapie. Nie akceptowałem mojej rury. W tym roku jakbym dostał jakiegoś kopa energetycznego i w ten sposób zaakceptowałem rurę w pełni. W tamtym roku był taki okres, że odsysać się nie chciałem przy kimś. Obecnie moja rura to pewna cząstka mnie. To procentuje u mnie w dużym stopniu, bo nie boję się już odessać przy kimś, przy ludziach czy przy kimś kto tego nie widział. Spotkałem się z różnymi reakcjami i tymi dobrymi jak i tymi złymi. Najmniej dzieci na to reagują, bo dla nich jest to zabawa. Czasem spotykam się zapytaniami od dzieci typu:
-Czemu nie chodzisz?
-Czemu masz rurę?
Nie zawsze jestem w stanie od razu odpowiedzieć na takie pytania. Staram się odpowiedzieć tak, aby dziecko zrozumiało. Nie podam dziecku nazwy mojej choroby, bo i tak by nie zrozumiało. Wtedy traciłoby to jakikolwiek sens.  

Wycieczka do teatru

Nie było mnie tu z tydzień, więc postanowiłem coś napisać. A jest sporo do opisania. Nie chcę tak bezpośrednio o tym pisać. Zacznę od początku, a mianowicie w tamtym tygodniu dowiedziałem się od mojej wychowawczyni, że jest możliwość wyjazdu do teatru. Bardzo mnie to zdziwiło i ucieszyło, bo nie spodziewałem się dalszej wycieczki jeszcze w tym roku. W tym tygodniu dostałem potwierdzenie, że pojadę na 100% od Pani A. D. i od wychowawczyni. Tak mi przeminął poniedziałek i wtorek. Nadeszła oczekiwana środa. Przyjechał bus i myślałem, że wszystko jest tak jak trzeba. Wjechałem do busa, a tu 3 cm brakło by się drzwi zamknęły. Trzeba było wyjąć fotele. Było to pod blokiem, więc mama skoczyła po sąsiada i udało się te fotele wyjąć. W końcu po tym wszystkim wjechałem do busa i ruszyliśmy. Dobrze, że bus przyjechał o 9, bo przez to mieliśmy więcej czasu, który się przydał. Czułem, że ten czas się przyda. Nie wiem czemu tak miałem. Być może takie było przeznaczenie. Podróż przebiegła już bez niespodzianek. W teatrze udało się podpiąć respi do kontaktu na korytarzu, bo kontakt na sali odmówił posłuszeństwa. W porę mama znalazła drugi i wszystko było już w jak najlepszym porządku. Nie były to jakieś duże kłopoty, a wręcz bardzo błache, bo na wszystko znalazł się sposób. Jak to mówią nie ma tak żeby nie było jak. 

Przedstawienie było super. Jeszcze się tak nie uśmiałem. Była to komedia pod tytułem: "Mayday". Historia bardziej oparta o czasy współczesne. Główny bohater miał dwie żony i z każdą mieszkał osobno. Pracował jako taksówkarz. Przed każdą ukrywał to, że miał drugą żonę. On kłamał co innego, a jeszcze co innego mówił jego kolega. Zaczęli gubić się w tych wszystkich kłamstwach. Na końcu wszystko było już tak zagmatwane, że prawda wyszła na jaw. Tyle się działo i tyle było wątków, że cieżko to opowiedzieć czy opisać. Trzeba to obejrzeć na własne oczy, aby zrozumieć. Była to już moja trzecia podróż do teatru w tym roku. Dwa razy byłem w Bielsku, a raz w Krakowie. Dwa wyjazdy mam opisane na blogu w postach. Pierwszy wyjazd do teatru odbył się jak nie miałem jeszcze bloga.

wtorek, 3 grudnia 2013

Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych

O tym, że jest dziś ten dzień dowiedziałem się zupełnie przez przypadek. Dzisiaj rano słuchałem wiadomości i właśnie wtedy o tym mówili. Pomyślałem, aby napisać o tym dniu, bo trzeba o tym mówić. W Polsce jest około 5 mln osób niepełnosprawnych, a na całym świecie aż 650 mln jak donoszą najnowsze statystyki.

To duże liczby. U nas po mału potrzeby niepełnosprawnych są brane pod uwagę i rozumiane. Można by tak powiedzieć, ale niestety niepełnosprawni też napotykają się na bariery architektoniczne i inne bariery o czym nie wszyscy sobie zdają sprawę do końca. Nie chcę tu się użalać nad sobą czy nad innymi. 

Ja spotkałem się z jedną sytuacją, kiedy ktoś nie pomyślał. 
Raz pewna pani z urzędu miasta w Andrychowie chciała mi załatwić czerwony autobus zamiast busa, który i tak nie był dostosowany, bo trzeba było mnie wnosić. Niestety pani zapomniała, że jeżdzę na wózku więc moja mama już nie wytrzymała i zapytała się:

- To jak to będziemy robić ?
- Mam rozumieć, że pani będzie wnosić mojego syna, a ja wózek.
- Czy odwrotnie ?

Na tym rozmowa prawie się skończyła. Potem mama postraszyła, że jak mi nie załatwią tego busa to im TVN na głowę sprowadzi. Na tym definitywnie rozmowa uległa zakończeniu i pozytywna decyzja była już na następny dzień. W ten oto sposób miałem załatwionego busa, który woził mnie do podstawówki. Niestety trzeba było się wykłócić się o swoje.

W tym poście nie chcę pisać cały czas o sobie. Tylko chcę napisać o tym, że w Polsce dużo się zmienia w pozytwnym znaczeniu jeżeli chodzi o niepełnosprawnych. Nie jest to tępo odrzutowca. Jeszcze jest dużo do zmienienia, ale wszystko w swoim czasie.

Poruszając się wózkiem napotykam na przeszkody. Ja poruszam się wózkiem elektrycznym więc teoretycznie nie powinienem mieć żadnych trudności w pokonywaniu krawężników, a czasami się zdarzają. Mój wózek jest dość długi i szeroki więc zmiecić się gdzieś gdzie jest wąsko nieraz graniczy z cudem. Ja mogę powiedzieć, że mam jako tako w miarę łatwo, bo jężdząc moim elektrykiem nie muszę używać dużo siły. 

Co ma na to powiedzieć niepełnosprawny, który używa wózka manualnego i musi użyć dużo siły by pokonać przeszkody. Nieraz takie osoby są zdane na pomoc innych by pokonać przeszkody. Mógłbym tu pisać o tym i o tamtym, a tak szczerze każda osoba niepełnosprawna ma własne przeszkody. Pokonywać bariery pomaga w dużym stopniu technologia, która pomaga niepełnosprawnym w tym, aby stali się bardziej niezależni na tyle na ile mogą. 

Nie da się tu napisać o potrzebach wszystkich niepełnosprawnych, bo jest to po prostu niemożliwe. W każdym bądź razie każdy niepełnosprawny ma na swojej drodze bariery, przeszkody o których nawet ja nie zawsze do końca sobie zdaję sprawę. Tutaj nasuwa mi się powiedzenie, że wszyscy ludzie wiedzą wszystko, a jeden człowiek nie wie nic. 

czwartek, 28 listopada 2013

Środa pełna wrażeń i tych dobrych i tych złych

Wczorajszy dzień przyniósł mi dużo wrażeń i tych dobrych i tych złych. Może zacznę od tej złej części. A mianowicie w tym tygodniu miałem próbne matury. Najgorzej poszła mi dotychczas próbna matura z matmy. Napisałem ją fatalnie. Nie chcę tu używać niecenzurowanych słów więc sami rozumiecie zapewne o co mi chodzi i jak mi poszło. Nie wiem czy udało mi się ją w ogóle zdać. Tak by to można było ująć. Niestety nic nie mogę na to poradzić, tylko muszę to przełknąć i wziąć się do roboty. 

Ale dziś przełknąłem wczorajszą matmę i napisałem angielski. Nawet zmieściłem się w czasie 2h. Wydaję mi się, że poszło mi dobrze. Obawiałem się trochę słuchania, ale summa summarum było nawet do zrobienia i zrobiłem wszystko co było do zrobienia. Ogólnie rzecz biorąc nie było to jakieś trudne, aczkolwiek rozszerzenie już nie będzie takie łatwe z pewnością. Jeszcze została geografia, polski w poniedziałek i rozszerzony angielski we wtorek. O wynikach będę wiedział w przyszłym tygodniu.

Teraz w końcu mogę opisać dobrą część wczorajszego dnia. Dobrą to mało powiedziane. Powinienem powiedzieć, że znakomitą część. A mianowicie wczoraj byłem w teatrze w Krakowie. Nie udało by się to wszystko, gdyby nie liceum, ponieważ dyrektor załatwił specjalnego busa, który był dostosowany do wózka więc nie musiał mnie nikt dźwigać co było dużą wygodą. Jeszcze muszę wspomnieć o mojej nauczycielce z polskiego, która do mnie przychodziła na lekcję. Od niedawna, a właściwie od tego tygodnia mam inną panią. 

A mianowicie tamta pani z polskiego kiedy do mnie przychodziła załatwiła mi tą ową wycieczkę. Poinformała innych w teatrze, że będzie chłopak z respi i załatwiła wszystko do końca za co jej bardzo dziękuję. Na dodatek kopnął mnie zaszczyt, bo byłem na widowni wcześniej i widziałem jak się aktorzy przygotowywują do występu. Byłem dosłownie 3 metry przed sceną więc wszystko widziałem i słyszałem bardzo dokładnie. Wrażenia są super - warto było jechać i to wszystko zobaczyć. Wszystko się mi podobało. Była grana komedia więc trochę się pośmiałem. A tak dokładniej była to "Szkoła żon" Moliere'a. Przy okazji odwiedziłem Kraków. Nie byłem tam z parę lat więc trochę się zmieniło.

sobota, 23 listopada 2013

Dziękuję

W tym tygodniu zakończyło się księgowanie 1%. Z racji tej sytuacji chciałbym podziękować wszystkim, którzy wpłacili 1% procent podatku na mnie. Akcję 1% prowadzimy już trzeci rok z rzędu i naprawdę dużo mi to pomogło, bo kwota pieniędzy zebrana z 1% i z koncertu starcza póki co na rehabilitację, która jest niezbędna i dzięki niej jestem w dobrej, a nawet świetnej formie.


Dziękuje to nic wiele, to za mało, ale to naprawdę cieszy kiedy ktoś o tobie pamięta. Dużo w tym roku pomógł mi mój lekarz z HELPu, ponieważ sam przekazał 1% i rozpropagował akcję 1% dla Szymona wśród swoich znajomych. Dużą rolę odegrała też moja mama, która przekazywała kartki z 1% każdemu kto mógł przekazać 1%. Wiele razy pytała się wielu osób o 1%, za co jestem jej wdzięczny.
Nauczyciele z mojego LO też przekazali 1% za co też jestem im wdzięczny.

Jeszcze raz dziękuję :)

piątek, 15 listopada 2013

Jak powstał mój blog i jego tytuł

Pomysł stworzenia własnego bloga przyszedł mi do głowy przypadkiem, bo jakoś nie myślałem o tym wcześniej. Właściwie wszystko zaczęło się od mojej mamy, która już od 2, 3 lat czyta różne blogi - o samych niepełnosprawnych i o rodzicach zmagających się z chorobami własnych dzieci. A więc pierwsze mama czytała. Potem mnie się udzieliło i czytam blogi innych internautów już blisko rok. Nawet kilka blogów udało mi się przeczytać w całości i kontynuować je, aż do dziś. Na początku tego roku pomyślałem czy nie założyć własnego bloga. Sporo o tym myślałem. Dużo rozmawiałem na ten temat z mamą. W końcu przyszła wiosna i decyzja o założeniu bloga została podjęta. Stwierdziłem, że założę tego oto bloga i koniec kropka. Jednak to był dopiero początek drogi. 

Założenie bloga to jeszcze nic takiego. Miałem za zadanie wymyślić tytuł bloga, co wydawało mi się rzeczą banalną, a przekonałem się, że wcale nie jest to takie łatwe jakby mogło się wydawać. Jest tyle blogów o różnych tytułach, że wybór jest ograniczony do minimum. Nie chciałem się odgapiać od innych internautów. Chciałem wymyślić swój własny, niepodważalny i niepowtarzalny tytuł. W końcu doszedłem do konsensusu i summa summarum ten tytuł jaki mam obecnie w pełni mi odpowiada i pasuje idealnie do mnie. Zaczerpnąłem go z refrenu pewnej angielskiej piosenki, a mianowicie utworu zespołu Goo Goo Dolls pt. "Iris". Co prawda musiałem wyrzucić kilka zbędnych słów
i z tego powstał:

And I don’t want the world to see me

’cause I don’t think that they’d understand

When everything’s made to be broken

I just want you to know who I am

taki oto tytuł:

I just to know who I am

Jako ciekawostkę dodam, że sam tytuł "Iris" w tłumaczeniu na polski znaczy tęczówka.

Pozdrawiam :) :D

poniedziałek, 11 listopada 2013

Mówiąc inaczej

Witam Was bardzo serdecznie. Ostatniego posta pisałem tydzień temu więc postanowiłem coś napisać, żeby nie było nudno. Ostatnio mój brat Łukasz znalazł fajnego videobloga. Prowadzi tego bloga kobieta, która w każdym filmiku mówi jak poprawnie porozumiewać się językiem polskim. Jakich błędów należy unikać w codziennych wypowiedziach. Jest tyle słów w których wymowie nieświadomie popełniamy błędy, że aż ciężko uwierzyć.
Dla zainteresowanych umieściłem link poniżej:

http://www.youtube.com/user/PamikuPL

poniedziałek, 4 listopada 2013

Brak czasu

Po kilku dniach przerwy w pisaniu postanowiłem się odezwać i coś napisać. Teraz mam mniej czasu na bloga, ale o nim nie zapomniałem. Brak czasu jest związany z większym natłokiem nauki. Było nie było próbna matura już pod koniec listopada. Zobaczę jak mi ona pójdzie. Mam nadzieje, że wszystko będzie ok. Z powtórkami i zadaniami z matury na razie daję radę. Wiadomo nie jest idealnie. Niektóre zadania idą mi lepiej, a niektóre gorzej. Człowiek nie jest idealny, ale po to jest próbna matura, by można było się sprawdzić i dopracować pewne rzeczy bądź detale, które idą nie tak jakbyśmy chcieli.

Dobrze, że teraz są dwa dłuższe weekendy pod rząd, bo mam więcej czasu na naukę i odpoczynek. Zeszły weekend wspomógł mnie, bo miałem czas, by wypocząć i naładować się pozytywnie na przyszły tydzień. Koncert i osiemnastka dostarczyły mi sporo wrażeń i emocji. Musiałem w któryś weekend bardziej wypocząć po takim meetingu imprez.

We Wszystkich Świętych pogoda mi wypaliła i wybrałem się z rodziną na cmentarz. Nawet nie było, aż tylu ludzi. Co prawda musiałem trochę zwolnić tam gdzie było więcej ludzi. Spotkałem kilka osób, które znam i znałem wcześniej. Dobrze, że chociaż w tym roku udało mi się wszystko objechać, bo dwa lata z rzędu nie udało mi się wybrać, ponieważ albo było zimno albo podało. 

Na ten weekend nie mam jeszcze żadnych planów. Niestety z każdym dniem pogoda daje o sobie znać. Dni są niestety coraz bardziej krótsze i pochmurne, ale nie mogę narzekać na nudę. Mam teraz sporo pracy. 

Odsysania nie jest tak dużo w porównaniu z zeszłą jesienią. Już druga jesień i zima z rurą więc są już mniejsze obawy o jakieś tam choroby w porównaniu z zeszłym rokiem kiedy to wszystko było dla mnie nowe. Życie z respi, nauka mówienia po tracheotomii były pewnego rodzaju nauką chodzenia i podnoszenia się do góry dla mnie. Dużo mnie to wszystko nauczyło. Dało mi siłę do działania.

Muszę się czymś Wam pochwalić.
Mój poprzedni post miał rekordową liczbę wyświetleń, bo aż
340!



czwartek, 24 października 2013

Koncert - Filmiki i zdjęcia

W poprzednim poście opisałem przebieg koncertu, ale mało napisałem o swoich odczuciach. A więc tak:

Jeśli chodzi o całość koncertu to warto było tam przyjść. Bardzo wiele się działo w pozytywnym znaczeniu. Całość wyszła spoko. Jestem bardzo zadowolony z tego koncertu. Na prawdę przyszło sporo ludzi. Nie znam nikogo kto miał tak huczną osiemnastkę. Chyba nikt nie miał tylu ludzi na swojej osiemnastce. Na pewną są to niezapomniane emocje. Nie da się ich opisać jakimikolwiek słowami. Mała trema też była, ale był to dobry znak, bo po siedmiu latach mogłaby mnie dopaść rutyna, ale na szczęście ja nie należę do tej grupy osób. Koncert był naprawdę super - mnóstwo wrażeń i emocji. Dla takich chwil warto żyć, by za kilka lat mieć co wspominać.

Dla zainteresowanych mam coś ekstra, a mianowicie chodzi o filmiki z życzeniami:

I filmik:



II filmik:



Ogólnie te filmiki mnie zaskoczyły. Całkowicie się ich nie spodziewałem. Wyszły na prawdę super. Postarali się mnie pozytywnie zaskoczyć i im to wyszło.

Zdjęcia:













niedziela, 20 października 2013

Cztery Osiemnastki cz. II "Koncert"

Wczoraj miałem najintensywniejszą sobotę pod każdym względem, ponieważ w sobotę w Andrychowskim Domu Kultury odbył się koncert charytatywny dla mnie. Na prawdę było super. Nie jestem najlepszy w opowiadaniu, ale postaram się to opisać jak najlepiej. Postaram się, aby wszystko napisać w odpowiedniej kolejności. Jedno po drugim. Zobaczymy jak mi to wyjdzie.

Część I koncertu: 

W części pierwszej koncertu ze swoim programem wystąpiło LO im. Marii Skłodowskiej-Curie w Andrychowie. Na samym początku zatańczyła para taneczna. Potem odbyło się przedstawienie inspirowane "Tangiem" Sławomira Mrożka, które przygotowało LO. Przedstawienie miało bardzo silny i ważny przekaz, gdyż przedstawiono w nim "telefon samobójców". Jak się oglądało to przedstawienie to można było odczytać jaki niosło przekaz. Potem dziewczyny zatańczyły hip-hop i jazz. Po tym odbył się recital w którym wzieli udział P. Marcin, Karolina, którzy śpiewali i Marcin, który grał na fortepianie. Wyszło im to świetnie. Następnie wystąpiła Justyna, która chodzi do mojej klasy. Justyna też super zaśpiewała. Potem pojawiło się kilka niespodzianek dla mnie. Pierwsza niespodzianka była taka, że na sali zgaszono światło i każdy kto miał telefon to go zaświecił i wyszły z tego tak jak by świeczki. Oczywiście puszczono "Sto lat" i naprawdę wyszedł super efekt. Potem moja klasa puściła zmontowany filmik z życzeniami od osób, które chodzą do mojej klasy i nauczycieli. Tego się nie spodziewałem. Filmik wyszedł super. Mogę powiedzieć, że był zajebisty. Na sam koniec puszczono filmik z życzeniami od gwiazd. Też to wyszło całkiem spoko. Oczywiście tradycyjnie wszyscy stali wokół mnie i zaśpiewali "Sto lat". Potem był tort. Zdmuchnąłem świeczki na torcie i pomyślałem życzenie. Na sam koniec dostałem bransoletkę od samorządu uczniowskiego LO. Jeszcze dostałem też od mojej klasy dużą antyramę ze zdjęciami wszystkich, którzy chodzą do mojej klasy i książkę po angielsku z wieloma objaśnieniami po bokach, która na pewno mi się przyda w dalszej nauce angielskiego.

Część II koncertu: 

Druga część koncertu już była tradycyjna. Wystąpiły w sumie 3 zespoły: 

- Soul Taker
- The Chilloud
- Roots Rockets

Oprócz tego odbywały się jeszcze licytacje. Zostały wylicytowane:

- płyta Peji
- Koszulka Grzegorza Fijałka
- płyty
  i kilka innych rzeczy

Jeszcze odbyła się nietypowa licytacja. Wylicytowano gitarę elektryczną z autografami członków zespołu Roots Rockets dla mnie. Na prawdę wiele ludzi szło i wrzucało pieniądze.

Oprócz tego koncert był na prawdę spoko. Było trochę rock'a i trochę reggae. Były to wyjątkowe 18-naste urodziny.

Chciałbym podziękować następującym osobom:

- P. Dorocie Okrzesik
- Komitetowi organizacyjnemu
- wszystkim, którzy sprzedawali kawę, herbatę, napoje, kubki itp.
- P. dyrektorowi LO
- P. Ewie Polak
- Polonistkom
- wszystkim nauczycielom LO
- wszystkim klasom LO
- klasie 3F LO
- P. Tomaszowi Żakowi burmistrzowi Andrychowa
- wszystkim innym, którzy pomagali przy koncercie
- wszystkim, którzy wzieli udział w części I koncertu i II
- wszystkim, którzy występowali na scenie MDK w Andrychowie
- zespołom
- sponsorom
- wszystkim, którzy przybyli na koncert
- wszystkim tym, których pominąłem za co ich przepraszam

 Zdjęcia w załączniku poniżej:

poniedziałek, 14 października 2013

Osiemnaste urodziny

Ostatnio miałem bardzo dziwny, a zarazem piękny sen, bo śniły mi się telefony i paczki chipsów spadające z nieba. Niestety to był tylko krótki sen, bo gdy się obudziłem nie znalazłem telefonu obok siebię i uświadomiłem sobie, że był to tylko sen.

Dzisiaj w dzień moich urodzin śniły mi się pieniądze. A to był jakiś znak, bo później przyjechała do mnie rehabilitantka i dostałem od niej portfel na urodziny. Wtedy zrozumiałem dlaczego śniły mi się pieniądze. 

Dziś zamyka się pewien rozdział w moim życiu - rozdział dzieciństwa, młodości i przechodzę w etap dorosłego życia, w którym sam już odpowiadam za swe czyny. Wiekiem jestem pełnoletni, a na dojrzałość muszę sam zapracować, bo nikt tego za mnie nie zrobi. Chciałbym zmienić siebie oraz swoje życie diametralnie, tak aby stało się jeszcze lepszym niż jest. Wtedy i tylko wtedy gdy tego dokonam będę mógł powiedzieć, że dojrzałem w swojej pełnoletności. W prawdzie jest to początek drogi przede mną. Życie pewnie da mi jeszcze nie raz kopniaka, ale dzięki temu będę bogatszy w doświadczenia. Nigdy nie wiadomo co człowieka w życiu spotka.

Cztery Osiemnastki - cz. I "Rodzina"

Ostatni weekend spędziłem w bardzo dobrym towarzystwie. Już jakiś czas wcześniej wraz z Mamą postanowiłem zaprosić swoją rodzinę na moje osiemnaste urodziny. Nie zapraszałem całej rodziny, ale zaprosiłem tych z którymi mamy kontakt. W końcu nadeszła sobota. Była ciocia z wujkiem, kuzyn z kuzynką. Naprawdę było bardzo fajnie. Pogadaliśmy i pośmialiśmy się. Oczywiście nie mogło zabraknąć torta i nie zabrakło, choć jego przygotowanie trochę zajęło, a nawet się przydłużyło, bo masa do torta nie chciała wyjść od razu. Dopiero za drugim razem po małych obawach wyszła w końcu ta nieszczęsna masa. Oprócz tego na stole też niczego nie zabrakło więc całkiem dobrze. Nie będę tu wymieniać wszystkiego co było na stole, ale każdy powinien się domyślić, że sałatka, szynka itd.

Tak było przed osiemnastką:



A tort wyglądał tak:


A tutaj z bliższego ujęcia:


Oczywiście zdmuchiwania też nie zabrakło


i "Sto lat"

Na szczęście udało mi się zdmuchnąć osiemnastkę na torcie i pomyśleć życzenie. To była moja pierwsza osiemnastka. Teraz muszę przygotowywać się do kolejnej, która niebawem, bo JUŻ W TĄ SOBOTĘ 18-NASTKOWY KONCERT DLA SZYMONA!

środa, 9 października 2013

Nie wolno łamać przepisów, ale można je delikatnie naginać

Od pewnego czasu, a właściwie od tygodnia zastanawiam się jak będzie wyglądać moja matura. Sprawa zaczęła się właściwie w zeszłym tygodniu. Trochę pomyślałem i w końcu postanowiłem się czegoś dowiedzieć więc zapytałem jednej z moich nauczycielek jak to mniej, więcej będzie wyglądać, czy będę mógł pisać samodzielnie przez jakiś czas np. samo wypracowanie z języka polskiego, a potem dyktować nauczycielowi, który pisałby za mnie. Niestety dowiedziałem się, że tak się nie da. Mógłbym dyktować cały czas, albo pisać samodzielnie. Mogę mieć też 30 minut dodatkowego czasu do każdego egzaminu. Takie są niestety przepisy. Chcąc czy nie chcąc człowiek spotyka się z głupią w tym przypadku biurokracją.

Mówiąc szczerze nie mogę sobię wyobrazić tego dyktowania. Polski i angielski - teoretycznie wydawać by się mogło, że da się to dyktować, ale z drugiej strony: 
np. słowo "góra" lub "rzeka" musiałbym powiedzieć jak trzeba zapisać czy przez "u" czy "ó" , albo gdzie dać "rz" lub "ż", albo jeszcze do tego musiałbym powiedzieć, gdzie dać kropkę, przecinek wielką literę.
np. angielskie słowo "although" które chciałbym sobie użyć dajmy na to w rozprawce to też by było trudne, bo inaczej się je pisze, a inaczej mówi.
Tak by było w przypadku polskiego i angielskiego. Matematyka byłaby bardziej utrudniona, gdyby trzeba było dyktować. Owszem są zadania zamknięte (a, b, c, d) i otwarte, ale w zamkniętych zadaniach nie zawsze znamy odrazu odpowiedzi. Często trzeba je obliczyć. 

Moim zdaniem nie da się dyktować zadań z matmy, wypracowania z polskiego, czy z anglika nie mając tego przed sobą. Poza tym zapomniałem dodać, że taka matura jest jeszcze do tego nagrywana.
Pisanie też zajmuje trochę czasu, a dyktowanie też swoje potrwa. Przysługuje mi 30 minut dodatkowego czasu. Ewentualnie godzina jeśli OKE w Krakowie na to pójdzie. Oczywiście trzeba wliczyć do tego jeszcze odsysanie, które może zdarzyć się raz, albo kilkanaście razy. 

Ja chciałbym napisać tą maturę sam. Uważam, że jestem w stanie to zrobić. Jak to poćwiczę to powinienem temu podołać. Rozumiem dobre intencję moich nauczycieli, że chcą abym dyktował, bo byłoby mi wygodnie, ale nie mogę sobie tego wyobrazić i będę obstawał przy swoim. Poza tym muszę dobrze napisać tą maturę by dostać się na wymarzone studia. Maturę próbna chciałbym pisać sam. Jak się wyrobię czasowo to i w maju dam radę. Potrzebowałbym kogoś kto przeniesie moje odpowiedzi na kartę odpowiedzi na maturze z polskiego i angielskiego. Na geografii ktoś z komisji musiałby mi pomóc urwać mapę i na matmie podać tablice matematyczne, czy przysunąć mi kalkulator. Moja lista życzeń nie jest wcale długa, a ponadto uważam, że jest to do przeskoczenia. Polak potrafi.  Owszem nie jestem w stanie powiedzieć co będzie w maju za rok, ale trudno. To już by była siła wyższa, gdybym nie dał rady pisać. Póki co nie zakładam takiego scenariuszu. Skupiam się na tym co jest teraz, a nie na przyszłości.

niedziela, 6 października 2013

18-nastkowy KONCERT dla Szymona

Ten tydzień przyniósł kilka dobrych wiadomości jeśli chodzi o koncert. Przygotowania do koncertu dopięte na ostatni guzik. Niecałe dwa tygodnie zostały. W tym tygodniu plakat został już zaprojektowany i wystawiony na portalu Facebook. Więcej nie muszę opisywać, bo wszystko jest widoczne poniżej:





Wszystkich którzy mieszkają w pobliżu Andrychowa lub w samym Andrychowie serdecznie zapraszam na VII 18-nastkowy Koncert Charytatywny "Dla Szymona" - Będzie się działo.



Piszę o koncercie już od jakiegoś czasu, ale nie wspomniałem jak to się dokładnie zaczęło więc postanowiłem to opisać. Przejdźmy do meritum sprawy i opiszmy to. A więc po kolei: Już siódmy raz odbywa się koncert charytatywny dla mnie. Pomysł wyszedł podczas zwykłej rozmowy tak ni z gruszki, ni z pietruszki. Na pomysł wpadł Jacek kolega mojego brata. Przeszliśmy od słowa do słowa, od zdania do zdania i mam dziś to co mam. On zapytał mnie, braci i mojej Mamy. Potem swojej Mamy się zapytał. Wszyscy się zgodzili i w ten oto sposób dzięki pomocy pani Doroty która zajmuje się tym co roku, mojej Mamy, Komitetu organizacyjnego, znajomych, znajomych zanajomych i wielu, wielu życzliwych osób udało się to zorganizować i kontynuować, aż do dziś. Kilka lat później dzięki pomocy mojej mamy i wielu innych osób udało się rozreklamować akcję jednego procenta dla mnie, która okazała się przydatna. Z roku na rok staramy się akcję jednego procenta rozszerzać coraz bardziej. I to by było na tyle z historii koncertów.

wtorek, 1 października 2013

Pokonywanie granic...

U mnie póki co nie dzieje się nic zwyczajnego, ale jest to cisza przed burzą. W październiku będzie się więcej się działo. Gwarantuje! Wszystko w swoim czasie. Niestety pewne znaki jesieni można już zauważyć, ale trudno. Po prostu będę musiał przywitać się z kurtką i rękawiczkami na jakieś pół roku w moim przypadku. Wczoraj lekarz zmieniał mi rurkę. Na szczęscie poszło gładko. Do świąt mam święty spokój.

Ostatnio udało mi się wybrać na zakupy z mamą. Co prawda nie było za ciepło, ale jakoś objechałem. Wstępna deklaracja maturalna już oddana. Matura próbna małymi kroczkami się zbliża. Listopad już za miesiąc więc czasu coraz mniej.

W ostatnim czasie wznowiłem grę na keyboardzie. Idzie mi całkiem dobrze. Po długim rozmyślaniu, bo trwało to z jakieś pół roku postanowiłem nagrać jak gram na keyboardzie. W końcu przełamałem tremę i przeszedłem od słów do czynów i powstało moje pierwsze nagranie. Mała trema była - to fakt. Na pewno jest to pierwsze, ale nie ostatnie nagranie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

"W taką ciszę"



Pozdrawiam serdecznie:)

poniedziałek, 23 września 2013

Nic nowego

Cały weekend właściwie spędziłem w domu. Póki co nie ma nic nowego do opisania. Za oknem pochmurno i deszczowo niestety. Nie znoszę takiej pogody. Jest taka senna. U mnie nic nowego - nauka, szkoła, szkoła, nauka i do tego zła pogoda. Jak sobie pomyśle, że jesień i zima pomału się zbliżają to już mam dość. Znowu będzie kilka miesięcy siedzenia w domu. Miejmy nadzieję, że październik przynajmniej dopisze jeśli chodzi o aurę. 

Za to zadania idą mi całkiem dobrze. Wczoraj opis z anglika na 268 słów napisałem w 1h 40min. Zobaczymy co z tego wyjdzie jutro. Oprócz tego muszę wybrać temat pracy maturalnej na ustną maturę z polskiego, a póki co nie wiem co wybrać. Nie mogę się doczekać jutrzejszego popołudnia, kiedy zagram na keyboardzie w końcu. Kilka dni temu grałem, ale teraz jestem w formie. Pewnie jak coś nowego się wydarzy to coś napiszę.

Za chwile zabieram się za angielski, bo trza go powtórzyć.
Zapomniałem dodać, że zacząłem lepiej i szybciej pisać.
Jak to mówią trening czyni mistrza.

środa, 18 września 2013

W biegu

U mnie nic nowego. Nauki ciąg dalszy. Na ten moment wyrabiam ze wszystkim. Mobilizacja i dobre samopoczucie robią swoje. W weekend grałem na klawiszach. Po wakacyjnej przerwie idzie mi to nie najgorzej. Na razie gram tylko prawą ręką, ale za jakiś czas zacznę dokładać lewą. O dziwo w piątek 13-stego nie miałem pecha. Plan lekcji już ustalony. Początek tygodnia najbardziej obłożony lekcjami, a od środy do piątku mniej, bo tylko 2,3 lekcje zamiast 5. Wcześniejsze wstawanie nie sprawia mi już kłopotów. Już przywykłem do tego.

Pomału zaczynamy przygotowania do koncertu charytatywnego dla mnie. Podanie w sprawie koncertu złożone do urzędu miasta. Było nie było koncert już za miesiąc. Mama załatwia papierkową robotę, a komitet organizacyjny wraz z panią Dorotą, która co roku nam pomaga załatwia resztę. Plakaty zaprojektuje pani, która w zeszłym roku też je zaprojektowała z czego się bardzo cieszę. Ze strony mojego LO jest duże, a nawet bardzo duże wsparcie. Oczywiście więcej ludzi jest w to zaangażowanych, by wyszedł dobry i fajny efekt z tego. Myślę, że będzie co tutaj opisywać.

Gorąco pozdrawiam:)

środa, 11 września 2013

Dobra passa w nauce

Obecnie trochę mniej spędzam czasu na facebooku i na blogu. Jestem tam przelotem, ale dziś znalazłem trochę czasu i postanowiłem coś dodać. 

Od dziś nie za bardzo lubię wtorek. Poniedziałków też nie lubię, a czasami wręcz nie znoszę, ale mniejsza o to. Właśnie wczoraj (wtorek) miałem 5 lekcji - jest to mój rekord w historii indywidualnego nauczania - jeszcze tyle nie miałem. Było prawie jak w szkole tylko z tym wyjątkiem, że wszystko odbywało się w domu.

A dzisiaj też nie brakowało mi atrakcji. Miałem dziś prawdziwy language day. Takiego właśnie oto stwierdzenia użyła moja pani od angielskiego, które trafiło w samo sedno. Można ten dzień nazwać językowym, bo miałem, aż trzy języki - angielski, rosyjski i niemiecki. O dziwo ruski z anglikiem mi się nie mylił. Tylko na niemieckim zdarzyło mi się powiedzieć I zamiast Ich ze dwa razy. Dzisiaj mogę powiedzieć, że to był udany dzień - nawet udało mi się złapać pierwszą piątkę w tym roku szkolnym z ruskiego. 

Dziś jest też ważna rocznica. Dwunasta Rocznica ataków z 11 września 2001 r. w USA, w których zginęło blisko 3 tys. osób. Ja szczerze nie pamiętam tego tak dokładnie, bo miałem wtedy 5,6 lat, ale pamiętam to bardziej z telewizji kiedy pokazywali relację na żywo. W telewizji wyglądało to tragicznie, a na żywo to sobie nie wyobrażam co ludzie będący tam musieli przejść.

niedziela, 8 września 2013

Szkoła

Pierwszy tydzień szkoły przeleciał w mgnieniu oka. U mnie szkoła rozkręci się na dobre od poniedziałku. Lekcje z przedmiotów, które zdaje na maturze są już ustalone więc zrobione najważniejsze. Jeszcze trzy lekcje wypada gdzieś wcisnąć i będzie wszystko ustalone. Mam nadzieję, że podział godzin w szkole już się nie zmieni, chociaż nie jestem tego taki pewien. W zasadzie nie powinienem już się dziwić, bo te zmiany są co roku więc jest to normalne. Cieszę się, że ciepła i ładna pogoda się utrzymuje, bo nie jestem entuzjastą jesieni. Owszem lubię jesień wtedy kiedy świeci słońce, a nie kiedy pada deszcz. Zwłaszcza kiedy jest szaro za oknem to już w ogóle nic się nie chcę. Póki co jednak myślami zostaje przy lecie. Jeszcze oprócz tego czeka mnie trochę pracy więc nie będę mógł narzekać na nudę.

Gorąco pozdrawiam:)

czwartek, 5 września 2013

Dobry start w nowy rok szkolny

Przedwczoraj pojechałem odebrać stypendium do Kalwarii Zebrzydowskiej. Cała podróż tam i z powrotem przebiegła bez problemu. Bardzo mało się odsysałem. W sumie to tylko 3 razy więc jest to dobry prognostyk na inne podróże. Owszem muszę przyznać, że miałem tremę kiedy jechałem po odbiór tego stypendium, ale jakoś to zniosłem. Emocje zupełnie opadły kiedy już to odebrałem. Co prawda całe rozdanie trwało krócej niż wszystkie przemowy. Oprawa tego wszystkiego była całkiem, całkiem fajna. Zatańczono poloneza. Trzy razy chyba tańczyła para. Naprawdę wyglądało to super. Była też dziewczyna, która zaśpiewała bardzo dobrze z klasą. Chyba to wszystko. Mam nadzieję, że nie pominąłem niczego. Całą podróż siedziałem na wózku. Dało się to zrealizować dzięki jednemu z nauczycieli, który zawiózł mnie bez problemu tam i z powrotem za co mu podziękowałem i jeszcze raz dziękuję. Także ekipa do wnoszenia do samochodu była spoko. Spisali się na medal i jeszcze raz im za to dziękuję. Oczywiście dyrektora LO w Andrychowie nie mogło zabraknąć, który też pomógł przy wkładaniu i wykładaniu wózka ze mną za co jeszcze raz dziękuję. Mimo, iż mój wózek elektryczny nie waży 2kg tylko znacznie, ale to znacznie więcej to wszyscy dali radę za co jestem wdzięczny. Udowadniam, że niemożliwe staje się możliwe.

Jeszcze nie wiem dokładnie na co przeznaczę stypendium. Nie wydam wszystkiego od razu, ale kupię za to coś co mi się przyda. Może zainwestuję w angielski, by poszerzyć jego znajomość i poprawić umiejętności komunikacji z drugą osobą w tym języku. Te pieniądze przydadzą się też w przyszłości być może na studiach wtedy kiedy trzeba będzie np. kupić książki, które są drogie czasami. Nie można pomijać niespodziewanych wydatków, które niestety się zdarzają.

Żeby takie stypendium dostać naprawdę trzeba dużo się uczyć, godzić szkołę, dom, przyjaciół i tak szczerze czasami naprawdę trzeba przysiąść do nauki, żeby były efekty tego. Fajnie jest odbierać nagrody za dobre wyniki, ale każdy wkłada w to sporo pracy własnej. Ja mam taką zasadę, że na sukces własny musisz zapracować sobie sam, bo nie zrobi tego za ciebie nikt i z takim podsumowaniem was zostawiam.


niedziela, 1 września 2013

Dobre wieści

Trochę mnie tu nie było, ale w końcu wszedłem na bloga i postanowiłem dać kolejnego już 20 posta. Szczerze to nie o tym chce napisać, nie o tym.

Jakoś na początku wakacji dowiedziałem się od wychowawczyni, że zostałem wytypowany do stypendium naukowego, ale nie pisałem o tym, bo nie chciałem zapeszać. Jakoś nie myślałem o tym cały czas. W ogóle nie spodziewałem się, że dostanę to stypendium, a tu w tym tygodniu dzwonią ze szkoły, że dostałem. Naprawdę cieszę się z tego, bo mam jakąś rekompensatę za bardzo dobre wyniki w nauce. Łącznie ze mną to stypendium dostało 5 osób w liceum. Stypendium nie zawdzięczam sobie w całości, ale jeszcze dwóm osobom, bo gdyby nie namówiła mnie pani z polskiego na wzięcie udziału w konkursie to byłoby ciężko dostać stypendium. Jeszcze gdyby nie szóstka, którą dał mi pan od informatyki. Wprawdzie to ona podniosła mi średnią na 5.0. To też na pewno pomogło w uzyskaniu stypendium. Czwórkę miałem tylko z matmy, ale u tej nauczycielki co mnie uczy mieć 4 to jest dużo naprawdę. Mówiąc krótko czwórka u niej to jak piątka, ale nauczyciel z matmy musi być wymagający, by uczniowie nie weszli mu na głowę. Stypendium zawdzięczam nauczycielom, sobie i innym jeszcze osobom. Moje wyniki w nauce są taką kropką nad i. Trochę czasu trzeba było poświęcić nie mówię nie. Chodząc do szkoły to jeszcze więcej czasu trzeba poświęcić, a nawet multum. Ci co chodzą do szkoły to coś o tym wiedzą. Na pewno wie o tym Klaudia dziewczyna mojego brata Kamila, która też bardzo dobrze się uczy, nawet lepiej niż ja i też dostała stypendium.

Jutro mam jechać na rozpoczęcie, ale pogoda znów plata mi figle. We wtorek do Kalwarii w związku z tym stypendium też mam pojechać. Potem witaj szanowna szkoło. Po wakacjach jestem zdeterminowany i zmobilizowany na 100%. Zobaczymy jak długo to potrwa. Na początku roku szkolnego zawsze są chęci, a potem z każdym miesiącem zaczyna ich brakować.

Zapomniałem dodać, że termin koncertu charytatywnego "Dla Szymona" jest już ustalony, a mianowicie wypada on 19 października 2013 roku. Ten koncert będzie wyjątkowy, bo będzie osiemnastkowy. Każdy był, jest i będzie wyjątkowy zawsze. Jest to wkład dużej, a nawet bardzo dużej liczby osób. Myślę, że będzie całkiem dobrze, ą nawet bardzo dobrze.

Pozdrawiam:) 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Podsumowując

Dzisiaj wstałem i ni z tąd, ni zowąd postanowiłem podsumować wakacje. Co prawda miałem to zrobić pod koniec tygodnia, bo jeszcze ostatni weekend został, ale jakoś dziś przyszła mi wena na podsumowanie. A ja jak się na coś uprę to ciężko mnie przegadać. 
Całe wakacje przeleciały w mgnieniu oka. Nie brakowało mi atrakcji. Wycieczki do Krakowa i do rodziny nie udało mi się zrealizować, ale trudno. Kiedy indziej może się uda. Za to zrobiłem więcej wycieczek pieszych. Pod koniec lipca doszło zapalenie oskrzeli, ale szybko się z tym uporałem. Potem przyjechał brat Kamil i tak zeszło do ostatniego tygodnia. 

Dziś mija 2 miesiące od założenia bloga. Z pewnością mogę przyznać, że blog przetrwał krótką próbę czasu i oby było tak jak jest albo jeszcze lepiej za rok czy za dwa. Mam nadzieję, że komuś się podoba mój styl pisania. Jak coś jest nie tak to zawsze mogę poprawić styl pisania. Z każdym postem piszę mi się coraz lepiej, już nie mam problemu jak zacząć posta i to jest ważne. Od września będę godził naukę, szkołę, bloga i wyjścia na dwór, ale jak się dobrze zorganizuję to na wszystko będzie czas.

Pozdrawiam:) 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Wakacje 2013


Z racji tego, że w ostatnim poście pisałem, że dodam kilka zdjęć to postanowiłem to dziś zrealizować, ponieważ pogoda była bardziej sprzyjająca niż we środę. Więc jak już się odrobiłem ze wszystkim to namówiłem brata Łukasza i wybraliśmy się w plener porobić kilka fotek. Z kilku zdjęć wyszło ponad 200, a w sumie to z tego 30 wybrałem i kilka z nich trafi na bloga i fb. Uśmiechanie nie było dziś moją mocną stroną, ale na kilku smile i lans był. Po południu byłem na dworze tylko godzinę, bo zrobiło się zimno. Nawet swetr i polar nie pomógł na moje zimne ręce. Nie chciałem siedzieć w domu bezczynnie i się nudzić więc wziąłem się za lekturę i czytałem długo jak na mnie, bo aż dwie godziny i doszłem już do połowy. Nie jestem fanem czytania, ale od czasu do czasu coś poczytam. W mojej czytelniczej karierze przeczytałem wszystkie tomy Harrego Potera i dużo lektur szkolnych, no z wyjątkiem kilku.
Tutaj zasuwam moim ferrari,
może nie jest czerwone, ale  
pomarańczowe jest zajebiste. 



PS. W poprzednim poście było kilka błędów, ale poprawiłem je i mam nadzieję, że to się nie powtórzy.
Pozdrawiam serdecznie
wszystkich!:)

 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Plany na przyszłość & trochę codzienności

Wczoraj pierwszy raz od x czasu oglądałem telewizję leżąc w łóżku. Przydasie poszły w ruch. Łóżko do góry, dwie poduchy, wałek i kółka. Tak mnie wciągło, że oglądałem, aż do północy co mi się dość rzadko zdarza. Natrafiłem na ciekawy dokument pod tytułem Ready Steady Drink na TTV, który opowiadał do czego doprowadzają i jak się kończą przygody alkoholowe. Dziś siedziałem w domu. Mama miała załatwienie rano więc brat Kamil się mną zajął. Pooklepywał na wznak, na boku. O dziwo nawet się nie pokłóciliśmy i daliśmy radę, jak tak dalej pójdzie to niedługo przesiadkę z łóżka na wózek opanujemy. Pogoda niezbyt zachęcająca do wyjścia - mokro, zimno, pochmurno i deszczowo. Wolę jak jest słonko na niebie i ciepło. Upały też znoszę dobrze, ale gorzej mam w nocy, bo nie zawsze mogę spać na takie ciepło. Dziś miałem odwiedziny. Odwiedziła mnie przemiła pani wychowawczyni. Przy okazji dowiedziałem się, że będę miał 16h w tygodniu indywidualnego nauczania, czyli trochę więcej niż w zeszłym roku szkolnym, w którym było 11h. Można rzec, że od września czeka mnie back to the reality. W trzeciej klasie będę miał 10 przedmiotów. Trochę wcześniej musiałem pomyśleć o przedmiotach maturalnych, bo szkoła musi mi przydzielić odpowiednią ilość godzin na te przedmioty. W sumie to już z pół roku temu zacząłem się nad tym zastanawiać, ale w końcu się namyślałem i doszedłem do konsensusu i wybrałem polski, matmę i angielski na podstawie plus dwa dodatkowe - gegra i angol rozszerzony. Miałem brać rosyjski, ale stwierdziłem, że to by było za dużo tych przedmiotów i zrezygnowałem. Bardziej interesuję mnie angielski i może w przyszłości pójdę na anglistykę nie mówię nie. Na ten moment nie wyskakuję w przyszłość. Nie wiadomo jak to dalej się potoczy. Z pewnością nie wiem tego ja, ani inni też tego nie wiedzą. Ale o tym na tą chwilę staram się nie myśleć. Póki co mam jeszcze wakacje mimo, iż z każdym dniem stają się krótsze i rozleniwiają mnie. Planów na ostatnie 2 tygodnie wakacji póki co brak, ale coś fajnego do głowy może wpaść. Miałem zrobić parę zdjęć w domu i w plenerze, ale pogoda się na razie zdymała i jest lipka.

sobota, 17 sierpnia 2013

Wycieczkowo & Imprezowo

Czwartek i piątek dostarczył trochę wrażeń. Jest trochę do opowiadania i opisania więc zacznę od czwartku.

Wycieczkowo

Rano wstałem i w miarę szybko się ogarnąłem, potem przesiadka na wózek, śniadanie i w drogę można było ruszyć. Droga w jedną stronę przebiegła spoko. Pierwsze trochę przez miasto, potem z miasta przez las. Po drodzę zahaczyliśmy o sklep. Potem nie chciało nam się wracać pod dom dłuższą drogą więc postanowiliśmy przejechać drogą dla aut, by było krócej co okazało się potem błędem, gdyż droga była stroma w dół, ale pomału i z pomocą Mamy, pani Edyty i jej syna Bartka udało mi się zjechać bezpiecznie. W pewnym momencie skręcałem w lewo, a wózek w prawo poszedł. Na szczęście Bartek przyszedł z pomocą i chwycił wózek z lewej i daliśmy rade. Potem jak już było 5,10 metrów do bramy to Mama mówi:
- Jak się tak dobrze rozpędzisz to tam prosto do basenu na grodzie wjedziesz. Wszyscy pompa z tego na całego.

Gdyby nie ich pomoc zjazd z góry byłby nie do wykonania. Sąsiadka ze śmiechem w głosie mówiła, że jak nie wyrobię z tej górki to przelecę przez potok i tam wyląduję gdzieś pod lasem. Przez głowę przeszła mi pierwsza myśl "super, co tam potok", a druga myśl "a ch... jedziemy tam, co tam potok jest ryzyko jest zabawa". Z krótszej drogi na skróty zrobiła się dłuższa niż myśleliśmy. W ciągu 1,5h podróży tylko jedno odsysanie zrobiłem. Z racji tego, że w cieniu nie było za ciepło to wystawiłem się do słońca i opaliłem twarz. Prażonki zjadłem ze smakiem i z małą dokładką. Podróż powrotna z Zagórnika do Andrychowa przebiegła już bez żadnych kłopotów i całe szczęście. Chociaż nie mówię fun był i było awesome.

Imprezowo

W piątek też trochę się działo. Mój drugi brat Kamil wrócił po sześciu tygodniach zza granicy. Z racji tego, że jego come back złożył się akurat na czas urodzin to zrobił jedno przy drugim - impre powitalną i urodziny. Oczywiście torta i tego dodatku na a... i wielu inny rzeczy nie mogło zabraknąć i nie zabrakło. Trochę nam zeszło, ale dzisiaj mogłem odespać i to zrobiłem. Dawno już tyle nie spałem. Dospałem aż do 10 rano więc tak dość konkretnie. Półmetek dłuższego weekendu już za mną.

środa, 14 sierpnia 2013

Wakacyjne plany

Wakacje w pełni więc w miarę możliwości staram się przebywać na dworze jak pogoda ku temy sprzyja. Wczoraj też byłem na świeżym powietrzu, ale raz mi było ciepło, a jak wiatr zaczął wiać to już nie było tak super. W poniedziałek miałem małą posiadówę z sąsiadami, która trochę się przeciągła. Wróciłem z mamą około wpółdo jedenastej do domu, ale ogarnęło się jakąś bluzkę więc można było posiedzieć. We wtorki nie mam rano rehabilitacji więc mogłem zostać dłużej. Miałem na sobie cienką bluzkę i zarzuciłem do tego polara. Żeby mi dłonie nie zmarzły to wymyśliłem fajny patent - nawinięte miałem od przodu rękawy dzięki czemu po pół godziny ręce się zagrzały. Dziś już zaliczyłem zakupy. Jutro prawdopodobnie szykuje mi się wycieczka do mamy sąsiadki - Pani Edyty. W te wakacje nie mogę narzekać na brak atrakcji zarówno tych dobrych jak i złych, ale przynajmiej będę miał co wspominać jesienią, czy zimą. Na razie odpoczywam ile mogę, bo potem czeka mnie sporo pracy, gdyż maturka sama się nie zda. Z jutrzejszej wycieczki postaram się zdać relacje. Może uda się oprócz tego wypadu za miasto co będzie zdziałać jeszcze jeden taki, pojechać do rodzinki i pożegnać wakacje. Puki co zmykam na polko, bo słonko ładnie świeci i trza to wykorzystać.

Pozdrowienia dla czytelników:)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Sąsiedzkie relacje

W ten weekend, ani plan A, ani plan B niestety nie został zrealizowany. W piątek byłem w domu rano, potem na chwilę na dworze, po południu zaczęło padać więc zająłem się lekturą i tak minął piątek, a w sobotę było pochmurnie, padało i zrobiło się chłodniej. Przyszła sąsiadka do mamy, do brata kolega i tak mi zeszło na pogaduchach do 23 z nimi. Ja lubie być w towarzystwie więc byłem w swoim żywiole Trening przed osiemnastką musi być, zarówno siedzeniowy jak i alkoholowy. Hehe

Odpocząłem od upału. Z racji tego, że pogoda wyrobiła się na dzisiaj to być może wybiorę się z mamą na spacer, a potem na lody. Może w przyszłym tygodniu. gdzieś się wybiorę. W weekend jest to bardziej możliwe, bo mama nie pracuje i można gdzieś pójść. Chociaż w tygodniu też staram się wychodzić na dwór jak jest ładna pogoda mimo, że po południu mama pracuję to wtedy jest ze mną Łukasz albo Kamil - moi bracia. Czasem wychodzę sam koło bloku i mam z kim pogadać. Często spotykam sąsiadki. Pani Edytka i pani Marysia to złote kobiety. Znam więcej sąsiadów, ale jakbym ich wszystkich wymienić to byłoby tego trochę. Mam też kolegę Krzyśka, który jest po złamaniu kręgosłupa i jeździ na wózku przeszło 20 lat. W sumie jest przeszło 20 lat różnicy wieku między nami, ale jesteśmy na ty. Nie jedno piwo ze sobą żeśmy wypili więc trochę się znamy, prawie 5 lat. Jak jeszcze nie miałem rury to robiliśmy wypady na miasto i na ogniska nad rzekę z jego braćmi. Obecnie mamy bardzo dobre sąsiedzkie relacje.

piątek, 9 sierpnia 2013

Wakacji ciąg dalszy...

Od początku tygodnia trochę byłem w domu. Dopiero po południami i wieczorami wychodziłem na dwór do cienia. Po zmroku można było odczuć podmuchy wiatru. Ja upały znoszę dobrze, ale przy 35C wzwyż to i ja zacząłem narzekać. Na szczęście pogoda poszła na kompromis i trochę się ochłodziło. Weekend częściowo już zaplanowany. Wyjazd do rodziny być może zostanie zrealizowany w tym albo przyszłym tygodniu. Do rodziny muszę wybrać się samochodem, ale mam nadzieję, że się wszystko uda. Jak ten wyjazd się uda to pomyślimy z Mamą o Krakowie. Na razie są  to plany. Chciałbym, żeby się to udało. Jakby coś nie wypaliło to jest plan B na ten weekend. Elektryczny naładowany do pełna więc w drogę można pojechać do kogoś w pobliżu Andrychowa bez obaw. W tamtym tygodniu zrobiłem 7 km i zjadło mi 7 kresek, ale jak jest cały naładowany to zrobie nim 15 ~ 20 km więc nie jest tak źle. Zostało 3 tygodnie wakacji więc trzeba je dobrze wykorzystać by potem mieć co wspominać. Chociaż po wakacjach atrakcji też nie zabraknie - osiemnastka i koncert charytatywny "Dla Szymona". Nie jest to pierwszy koncert dla mnie, ale zawsze przed każdym i tym co będzie dreszczyk emocji jest. Oczywiście będę musiał zdać relacje i na pewno to zrobię. Póki co o tym nie myślę. Skupiam się na chwili obecnej, bo i tak najlepszych chwil w życiu nie zaplanujesz - one przyjdą same.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

"Pokonując granice...

własnej wytrzymałości
Wznosisz się na wyżyny własnych umiejętności"
Rychu Peja SoLUfka feat. DJ Teak - Pokonując granice
fragment utworu

Mogę powiedzieć po tym weekendzie, że pokonałem granice własnej wytrzymałości. W zasadzie to w sobotę nie działo się tak wiele jak w niedziele. Co prawda respirator się rozładował, ale nie aż tak żeby się wyłączył. Mieszkam na parterze więc nie było problemu z dalszym pobytem na zewnątrz. Podłączyliśmy respirator do prądu i było tak jak trzeba. Wkońcu mogłem wrócić po ciemku do domu. 

Nagraliśmy wyjazd do pobliskiej wsi, a tak dokładniej to do Wieprza do znajomych Mamy. Wszysko było ustalone. Ssak zapokowała mi Mama na wózek i ruszyliśmy w niedziele około wpółdo 11 i doszliśmy przed 12. Po drodze zakupy w Andrychowie. Prażonki zostały zjedzone w mgnieniu oka, ale po godzinnej jeździe, czy też po spacerze w jedną stronę w samym słońcu spowodowały, że apetyt się wzmógł u wszystkich. Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się i tak beztrosko czas przeleciał, że nie zdążyłem się obejrzeć, a tu niestety trzeba było iść. W drodze powrotnej musiałem przyspieszyć, bo na moim wózku była już połowa kresek. Zamiast w 1 godzinę i 20 minut w tamtą stronę to z powrotem byłem w 50 minut. Jadąc prawie całą drogę samemu spotkałem nauczycielkę ze szkoły, która była trochę zdziwiona widząc mnie samego, ale w porę to ogarnąłem i było spoko. Pewnie jadąc cały czas z Mamą nie spotkałbym nikogo kto by mnie znał. Ciężko być nie zauważonym z rurą. Trochę zaryzykowałem, ale ma to dwie strony - dobrą i złą. Jadąc  samemu podjąłem pewne ryzyko, bo mogło mi się coś stać. Choćby to odsysanie, czy spadającą ręka. Na szczęście mięśnie nie odmuwiły mi posłuszeństwa. Dojechałem do domu bez przygód. Granica wytrzymałości pokonana!!!  

Wyszło to na dobre - pokonałem granice własnego organizmu i pewien stereotym. Pokazuję, że nawet z rurą można robić takie rzeczy, które nawet fizjologom się nie śniły. W ten sposób ja i inni niepełnosprawni przełamujemy stereotypy. Rura to nie jest koniec Świata. Owszem są pewne ograniczenia, ale tacy ludzie jak ja i inni też z rurą czy bez patrzą w pewien sposób pozytywnie na Świat mimo, iż nie zawsze jest kolorowo, a wręcz czasem do dupy mówiąc krótko. Zdają egzamin z życia i  z samodzielności w 100, a nawet 200%. Potrafią sobie poradzić, nie narzekać i żyć swoim życiem oraz iść do przodu.

Może w przyszłym tygodniu też gdzieś wyruszę, ale na razie nic nie planuję. Przetwornica zamuwiona więc dalsze podróże będą jak najbardziej możliwe. Dla nie wtajemniczonych przetwornica to takie urządzenie, które pozwala ładować sprzęt elektroniczny bądź też respirator w samochodzie. Przetwornica ma gniazdo, które wpinamy do zapalniczki w samochodzie. Do gniazdka w przetwornicy podpinamy normalną wtyczkę podpiętą do respiratora i to cała filozofia tego urządzenia.

Pozdrawiam:)


piątek, 2 sierpnia 2013

Hormony szczęścia...

Witam i pozdrawiam wszystkich czytelników bloga i innych blogerów. Muszę się pochwalić, że jest okrągły już 10 post oraz tym, że mojego bloga wyświetlono już ponad 1000 razy. W tym tygodniu to na razie nie wychodziłem na dwór, ale może to się zmienić. Dziś wieczorem ostatni antybiotyk, po południ lekarz. Mam nadzieje, że to będzie na tyle jeżeli chodzi o moje chorowanie. Także liczba odsysań spadła z 33 we środę do 20 w czwartek więc po mału idzie ku dobremu i oby tak dalej. Hormony szczęścia wzięły się ostro do pracy i jak widać wykonały zadanie w 100%, a nawet 200%. Im mogę to zawdzięczać. W końcu może wyjdę na dwór i będzie tak jak trzeba, bo w domu to idzie zwariować w szczególności jak z dnia na dzień robi się co raz cieplej, a wręcz upalnie. Może za nie długo przekładany wyjazd do rodziny zostanie zrealizowany, bo to już sierpień za pasem niestety... Za miesiąc czeka mnie i innych gwałtowny powrót do rzeczywistości szkolnej, ale staram się o tym nie myśleć. Na razie jest połowa wakacji, która zleci tak szybko, że nie będę wiedział kiedy to zleci. Potem wrzesień to też przeleci, a już w peździerniku osiemnastka, oj będzie sie działo. Zobacze jak to wyjdzie. Staram się nie odliczać, ale jak przychodzi 14 to mówię 4, 3 miechy do osiemnastki, a w tym miesiącu powiem, że zostały tylko 2. Moi bracia mówią mi, że po osiemnastce to leci naprawdę szybko rok za rokiem. Na pewno pokaże to czas i ciekaw jestem czy to się okaże prawdą. A czy Wy podobnie sądziecie, czy Macie inne zdanie?

poniedziałek, 29 lipca 2013

Uff, jak gorąco

Szczerze to nie wiem od czego zacząć tego posta. Może zacznę od tego, że za mną jeden z najcieplejszych weekendów tego lata. Temperatura dla niektórych jest nie do zniesienia, ale trzeba to jakoś przetrwać. Wczoraj u mnie na termometrze w słońcu było, aż 53 stopnie o 13. No dziś może być tyle samo co wczoraj albo i więcej. Od jutra chłodniej, zobaczymy czy się to sprawdzi.

Dzisiaj już czuję się lepiej. Trochę mniej się odsysam. Rehabilitacja też już zaliczona. Jak lekarz mnie odwiedzi to będę wiedział coś więcej i jeśli wszystko będzie w porządku ze mną to będę mógł spać spokojnie. Upał daje w kość, ale nic na to nie poradzę więc muszę to przetrwać. Może trzeba napisać petycję do pana Boga, być może ją rozpatrzy. Chociaż lepiej nie narzekać, bo zawsze może być gorzej niż jest. Ten weekend spędziłem trochę w domu i trochę na dworze. Zobaczę co będzie w przyszłym tygodniu. Na razie nic nie planuję, bo jak zaplanuję to i tak nie wyjdzie. No i to chyba tyle w tym poście chciałem ująć. Za kilka dni się odezwę.

sobota, 27 lipca 2013

Niespodziewana wycieczka...

Nie było mnie wczoraj i przedwczoraj na blogu więc postanowiłem coś napisać. Piątek dostarczył mi niespodziewanych wydarzeń. Tym niespodziewanym wydarzeniem była podróż do szpitala. W sumie spędziłem tam 5, 6 godzin i przyjechałem do domu. Jakby nie było mojego anestezjologa to pobyt w szpitalu mógłby trwać o wiele dłużej. Niestety rurka zaczęła się przytykać i musiałem pojechać do Wadowic. Na szczęście skończyło się na Wadowicach, a nie na Krakowie. Zdiagnozowano mnie na zapalenie oskrzeli. Dostałem antybiotyk i muszę robić oprócz tego inhalacje. Więc leżący w półce inhalator teraz jest jak znalazł. Dobrze, że skończyło się na oskrzelach, a nie na płucach. Lekarz zgodził się na to bym mógł wychodzić na dwór, może nie w samo południe, ale po południu prędzej. Na razie o przerwach od respiratora mogę zapomnieć, a poza tym są takie upały, że jest to wręcz niemożliwe. Ponoć w przyszły weekend też mają być takie upały. Zobaczymy na ile okaże się to prawdą. Mogę powiedzieć, że kryzys został prawie zażegnany. Więc to by było na tyle z piątkowych wydarzeń i oby jak najmniej wydarzeń pt. "Szpital".

Po za tym wszystkim to w szpitalu mieli prawie same białe cewniki i chyba 5 zielonych. To można nazwać absurdem w polskiej służbie zdrowia, nie pierwszym i nie ostatnim. Białe to są tak cienkie, że odsysałem się nimi co chwilę. Tak samo wzięliśmy rurkę do wymiany, żeby nie było problemu przy wymianie i była jak znalazł. Po przyjeździe stwierdziliśmy z Mamą, że mamy większy zapas rurek i cewników niż w szpitalu.

Przez najbliższy rok wszystko musi być tak jak należy, gdyż było nie było czeka mnie matura za niecały rok, a sama się nie zda więc trzeba się od września wdrożyć w ten natłok powtórek i lektur z polskiego. I już miesiąc wakacji prawie minął, aż nie mogę w to uwierzyć. Szkoła leci bardzo szybko, a wakacje zasuwają niemiłosiernie. Trzecia klasa to już przeleci bardzo, bardzo szybko, a potem matura. Być może jakieś studia. Wszystko pokaże czas.

Pozdrowienia dla czytelników:)

środa, 24 lipca 2013

Czas

W życiu każdej osoby, zarówno moim jak i innych czas odgrywa ważną rolę. Są tacy, którzy nie mają na nic czasu, a są i tacy, którzy mają go za dużo i nie wiedzą jak go wykorzystać. Ja staram się być po środku tej "spirali czasu", chociaż nie zawsze tak jest. Jest nieraz taki dzień, że ciężko jest się odnaleźć w czymkolwiek. Ten natłok zajęć i obowiązków do wykonania powoduję u niektórych rutynę życiową, ale nie zawsze tak to wygląda. Gdy poświęcimy czas np. na naukę i to zaprocentuje w przyszłości to stwierdzamy, że poświęcony czas nie poszedł na marne. 

Często słyszy się powiedzenie "Czas leczy rany". To jest w jakiś sposób prawda, aczkolwiek czas nie spowoduję, że np. rozwiedzione małżeństwo wróci do siebie. Czas pomaga często  ludziom, którzy przeżyli jakąś katastrofę, wypadek czy śmierć kogoś bliskiego oswoić się z tym, chociaż trauma czy też zespół stresu pourazowego może trwać długo po wypadku. Jednak takie osoby potrafią żyć normalnie. Osoby po urazach rdzenia kręgowego po upływie czasu traktują niepełnosprawność jako normalną rzecz, żyją z dnia na dzień, pracują, zakładają rodziny. Na ludzkim przykładzie można stwierdzić, że upływ czasu pomaga nam dojżeć do podejmowania decyzji trudnych i akceptowania dużych zmian.

Nigdy nie obwiniałem nikogo, że mam taką chorobę jaką mam. Starałem się wszystko akceptować. Przesiadka na wózek nic na mnie nie zrobiła, nie przestraszyła mnie i to może potwierdzić moja Mama. Tracheotomia w pewnien sposób zmieniła mnie. Początki dla mnie były bardzo trudne, ale czas który zapierdziela niemiłosiernie spowodował znaczną poprawę mojego stanu zdrowia. Przed tracheotomią byłem nieśmiały, a teraz jestem bardziej otwarty na innych. Czas u mnie wyleczył pewne rany i spowodował progress. Czas nauczył mnie też pogody ducha, wiary w siebie i nie poddawania się. Uważam, że zmiany są nieuchronne, ale tylko takie, które dadzą happy end albo skłonią człowieka ku dobremu. To by było tyle z moich "refleksji czasowych" Moje refleksje ilustruje ta piosenka, jeśli ktoś gustuje w rapie to może jej posłuchać:




Pozdrowienia dla czytelników:)