środa, 9 października 2013

Nie wolno łamać przepisów, ale można je delikatnie naginać

Od pewnego czasu, a właściwie od tygodnia zastanawiam się jak będzie wyglądać moja matura. Sprawa zaczęła się właściwie w zeszłym tygodniu. Trochę pomyślałem i w końcu postanowiłem się czegoś dowiedzieć więc zapytałem jednej z moich nauczycielek jak to mniej, więcej będzie wyglądać, czy będę mógł pisać samodzielnie przez jakiś czas np. samo wypracowanie z języka polskiego, a potem dyktować nauczycielowi, który pisałby za mnie. Niestety dowiedziałem się, że tak się nie da. Mógłbym dyktować cały czas, albo pisać samodzielnie. Mogę mieć też 30 minut dodatkowego czasu do każdego egzaminu. Takie są niestety przepisy. Chcąc czy nie chcąc człowiek spotyka się z głupią w tym przypadku biurokracją.

Mówiąc szczerze nie mogę sobię wyobrazić tego dyktowania. Polski i angielski - teoretycznie wydawać by się mogło, że da się to dyktować, ale z drugiej strony: 
np. słowo "góra" lub "rzeka" musiałbym powiedzieć jak trzeba zapisać czy przez "u" czy "ó" , albo gdzie dać "rz" lub "ż", albo jeszcze do tego musiałbym powiedzieć, gdzie dać kropkę, przecinek wielką literę.
np. angielskie słowo "although" które chciałbym sobie użyć dajmy na to w rozprawce to też by było trudne, bo inaczej się je pisze, a inaczej mówi.
Tak by było w przypadku polskiego i angielskiego. Matematyka byłaby bardziej utrudniona, gdyby trzeba było dyktować. Owszem są zadania zamknięte (a, b, c, d) i otwarte, ale w zamkniętych zadaniach nie zawsze znamy odrazu odpowiedzi. Często trzeba je obliczyć. 

Moim zdaniem nie da się dyktować zadań z matmy, wypracowania z polskiego, czy z anglika nie mając tego przed sobą. Poza tym zapomniałem dodać, że taka matura jest jeszcze do tego nagrywana.
Pisanie też zajmuje trochę czasu, a dyktowanie też swoje potrwa. Przysługuje mi 30 minut dodatkowego czasu. Ewentualnie godzina jeśli OKE w Krakowie na to pójdzie. Oczywiście trzeba wliczyć do tego jeszcze odsysanie, które może zdarzyć się raz, albo kilkanaście razy. 

Ja chciałbym napisać tą maturę sam. Uważam, że jestem w stanie to zrobić. Jak to poćwiczę to powinienem temu podołać. Rozumiem dobre intencję moich nauczycieli, że chcą abym dyktował, bo byłoby mi wygodnie, ale nie mogę sobie tego wyobrazić i będę obstawał przy swoim. Poza tym muszę dobrze napisać tą maturę by dostać się na wymarzone studia. Maturę próbna chciałbym pisać sam. Jak się wyrobię czasowo to i w maju dam radę. Potrzebowałbym kogoś kto przeniesie moje odpowiedzi na kartę odpowiedzi na maturze z polskiego i angielskiego. Na geografii ktoś z komisji musiałby mi pomóc urwać mapę i na matmie podać tablice matematyczne, czy przysunąć mi kalkulator. Moja lista życzeń nie jest wcale długa, a ponadto uważam, że jest to do przeskoczenia. Polak potrafi.  Owszem nie jestem w stanie powiedzieć co będzie w maju za rok, ale trudno. To już by była siła wyższa, gdybym nie dał rady pisać. Póki co nie zakładam takiego scenariuszu. Skupiam się na tym co jest teraz, a nie na przyszłości.

1 komentarz:

  1. dasz radę ! :) wierzę w Ciebie :) a matury zdasz na 100 % :)

    koleżanka z LO

    OdpowiedzUsuń