poniedziałek, 29 lipca 2013

Uff, jak gorąco

Szczerze to nie wiem od czego zacząć tego posta. Może zacznę od tego, że za mną jeden z najcieplejszych weekendów tego lata. Temperatura dla niektórych jest nie do zniesienia, ale trzeba to jakoś przetrwać. Wczoraj u mnie na termometrze w słońcu było, aż 53 stopnie o 13. No dziś może być tyle samo co wczoraj albo i więcej. Od jutra chłodniej, zobaczymy czy się to sprawdzi.

Dzisiaj już czuję się lepiej. Trochę mniej się odsysam. Rehabilitacja też już zaliczona. Jak lekarz mnie odwiedzi to będę wiedział coś więcej i jeśli wszystko będzie w porządku ze mną to będę mógł spać spokojnie. Upał daje w kość, ale nic na to nie poradzę więc muszę to przetrwać. Może trzeba napisać petycję do pana Boga, być może ją rozpatrzy. Chociaż lepiej nie narzekać, bo zawsze może być gorzej niż jest. Ten weekend spędziłem trochę w domu i trochę na dworze. Zobaczę co będzie w przyszłym tygodniu. Na razie nic nie planuję, bo jak zaplanuję to i tak nie wyjdzie. No i to chyba tyle w tym poście chciałem ująć. Za kilka dni się odezwę.

sobota, 27 lipca 2013

Niespodziewana wycieczka...

Nie było mnie wczoraj i przedwczoraj na blogu więc postanowiłem coś napisać. Piątek dostarczył mi niespodziewanych wydarzeń. Tym niespodziewanym wydarzeniem była podróż do szpitala. W sumie spędziłem tam 5, 6 godzin i przyjechałem do domu. Jakby nie było mojego anestezjologa to pobyt w szpitalu mógłby trwać o wiele dłużej. Niestety rurka zaczęła się przytykać i musiałem pojechać do Wadowic. Na szczęście skończyło się na Wadowicach, a nie na Krakowie. Zdiagnozowano mnie na zapalenie oskrzeli. Dostałem antybiotyk i muszę robić oprócz tego inhalacje. Więc leżący w półce inhalator teraz jest jak znalazł. Dobrze, że skończyło się na oskrzelach, a nie na płucach. Lekarz zgodził się na to bym mógł wychodzić na dwór, może nie w samo południe, ale po południu prędzej. Na razie o przerwach od respiratora mogę zapomnieć, a poza tym są takie upały, że jest to wręcz niemożliwe. Ponoć w przyszły weekend też mają być takie upały. Zobaczymy na ile okaże się to prawdą. Mogę powiedzieć, że kryzys został prawie zażegnany. Więc to by było na tyle z piątkowych wydarzeń i oby jak najmniej wydarzeń pt. "Szpital".

Po za tym wszystkim to w szpitalu mieli prawie same białe cewniki i chyba 5 zielonych. To można nazwać absurdem w polskiej służbie zdrowia, nie pierwszym i nie ostatnim. Białe to są tak cienkie, że odsysałem się nimi co chwilę. Tak samo wzięliśmy rurkę do wymiany, żeby nie było problemu przy wymianie i była jak znalazł. Po przyjeździe stwierdziliśmy z Mamą, że mamy większy zapas rurek i cewników niż w szpitalu.

Przez najbliższy rok wszystko musi być tak jak należy, gdyż było nie było czeka mnie matura za niecały rok, a sama się nie zda więc trzeba się od września wdrożyć w ten natłok powtórek i lektur z polskiego. I już miesiąc wakacji prawie minął, aż nie mogę w to uwierzyć. Szkoła leci bardzo szybko, a wakacje zasuwają niemiłosiernie. Trzecia klasa to już przeleci bardzo, bardzo szybko, a potem matura. Być może jakieś studia. Wszystko pokaże czas.

Pozdrowienia dla czytelników:)

środa, 24 lipca 2013

Czas

W życiu każdej osoby, zarówno moim jak i innych czas odgrywa ważną rolę. Są tacy, którzy nie mają na nic czasu, a są i tacy, którzy mają go za dużo i nie wiedzą jak go wykorzystać. Ja staram się być po środku tej "spirali czasu", chociaż nie zawsze tak jest. Jest nieraz taki dzień, że ciężko jest się odnaleźć w czymkolwiek. Ten natłok zajęć i obowiązków do wykonania powoduję u niektórych rutynę życiową, ale nie zawsze tak to wygląda. Gdy poświęcimy czas np. na naukę i to zaprocentuje w przyszłości to stwierdzamy, że poświęcony czas nie poszedł na marne. 

Często słyszy się powiedzenie "Czas leczy rany". To jest w jakiś sposób prawda, aczkolwiek czas nie spowoduję, że np. rozwiedzione małżeństwo wróci do siebie. Czas pomaga często  ludziom, którzy przeżyli jakąś katastrofę, wypadek czy śmierć kogoś bliskiego oswoić się z tym, chociaż trauma czy też zespół stresu pourazowego może trwać długo po wypadku. Jednak takie osoby potrafią żyć normalnie. Osoby po urazach rdzenia kręgowego po upływie czasu traktują niepełnosprawność jako normalną rzecz, żyją z dnia na dzień, pracują, zakładają rodziny. Na ludzkim przykładzie można stwierdzić, że upływ czasu pomaga nam dojżeć do podejmowania decyzji trudnych i akceptowania dużych zmian.

Nigdy nie obwiniałem nikogo, że mam taką chorobę jaką mam. Starałem się wszystko akceptować. Przesiadka na wózek nic na mnie nie zrobiła, nie przestraszyła mnie i to może potwierdzić moja Mama. Tracheotomia w pewnien sposób zmieniła mnie. Początki dla mnie były bardzo trudne, ale czas który zapierdziela niemiłosiernie spowodował znaczną poprawę mojego stanu zdrowia. Przed tracheotomią byłem nieśmiały, a teraz jestem bardziej otwarty na innych. Czas u mnie wyleczył pewne rany i spowodował progress. Czas nauczył mnie też pogody ducha, wiary w siebie i nie poddawania się. Uważam, że zmiany są nieuchronne, ale tylko takie, które dadzą happy end albo skłonią człowieka ku dobremu. To by było tyle z moich "refleksji czasowych" Moje refleksje ilustruje ta piosenka, jeśli ktoś gustuje w rapie to może jej posłuchać:




Pozdrowienia dla czytelników:)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Kolejny wakacyjny weekend

W końcu mogę, a nawet muszę przyznać, że ten weekend należy zaliczyć do udanych pod wieloma względami, a mianowicie pogoda była taka jaka być powinna - ciepło i słonecznie w sam raz dla mnie.

W zasadzie to weekend zaczął mi się od piątku. W piątek miałem odwiedziny koleżanek z klasy. Zadzwoniły do mnie w czwartek. Było dość fajnie, pogadaliśmy i pośmialiśmy się. Lubię jak ktoś mnie odwiedzi.

Zawsze miło jest porozmawiać z kimś innym, z kimś z kim nie widzę się codziennie. Jeśli chodzi o odwiedziny to ja raczej zawsze jestem chętny na coś takiego. Jak poznaje kogoś nowego to czasem wkroczy jakaś nieśmiałość, ale zdarza się to rzadziej niż kiedyś. Być może jest to kwestia wieku, bo inaczej człowiek myśli jak jest dzieckiem, a jeszcze inaczej jak ma 20 bądź 40 lat. W zasadzie to, gdy człowiek jest dorosły to wtedy docenia takie wartości jak rodzina czy pieniądze, których nie zawsze jest wystarczająca ilość. Są ludzie dla których pieniądz to rzecz nabyta, a są tacy co trzy razy pomyślą zanim coś kupią. Trochę na ten temat napisałem więc teraz wrócę do weekendu.

Więc w sobotę zaliczyłem grilla. Było bardzo fajnie no i jedzenie też było super. U mnie koło bloku to w zasadzie nie ma miejsca na grilla więc chodzimy pod taką wierzbę i tam grillujemy. Nawet dobrze, że tam, bo jakby respi się rozładował to mam blisko do domu. 

W niedziele wybrałem się z mamą i z bratem na dłuższy spacer. Przy okazji zaliczyliśmy cmentarz, potem lody. Później koło bloku. Tak długo siedziałem na dworze, że respirator się konkretnie rozładował. Pierwsze padł akumulator dodatkowy więc miałem jeszcze jakieś 2 godziny dyspenzy. Potem wewnętrzny, który dał o sobie znać i zaczął piszczeć co chwile. Jakieś pół godziny później padł zewnętrzny akumulator i wyłączył się. Właśnie w tym momencie przydał się trening w odłączaniu. Wtedy włączył się bardzo głośny alarm dosłownie prawie jak karetka, ale szybko dotarłem do domu podpiołem do prądu i wszystko zaczęło działać. Łącznie po Mamy obliczeniach respirator wytrzymał około 6 godzin, a tak dokładniej 5 godzin i 50 minut. Test respiratora uważam za zaliczony.

Pozdrowienia dla czytelników:)



poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozważania Moralne i Niemoralne

Niestety ten weekend okazał się kolejną klapą, jeśli chodzi o jakiś wypad za miasto. W zasadzie to całą sobotę spędziłem w domu, ale po części wykorzystałem ten czas. Mój trening w odłączaniu się od respiratora przynosi pozytywny efekt. W sobotę zrobiłem dwie godziny!!, a w niedziele też tyle samo. Wyskoczyła mi stówa saturacji. Chociaż padało co chwilę to wcale nie odsysałem się za wiele. Najwięcej tego było rano zaraz po oklepywaniu i jak usiadłem na wózek, a potem już spoko. Oklepywanie jest bardzo ważne w przypadku chorób płuc, zaniku mięśni i innych podobnych schorzeń. Jeszcze przed tracheotomią nieraz mi ono pomagało się odflegmić i wyjść z opresji oraz z każdej wszelakiej infekcji. Oklepuję się codziennie rano, piątek, świątek i tak dalej. W zasadzie to Mama mnie oklepuje, bo ja przecież nie dałbym rady tego wykonać. Zarówno oklepywanie jak i odsysanie jest częściowo rutyną dla chorych i ich rodziców bądź opiekunów. Zwłaszcza to drugie, odsysanie wykonuję się jak potrzeby fizjologiczne, a nawet częściej w zależności jaka jest pogoda, a pochmurna i deszczowa jeszcze bardziej temu sprzyja. U mnie czasem działa na mnie taka pogoda, ale rzadko. Odczuwam bardziej zmiany pogody np. w listopadzie na oko zużyłem jakieś 800 cewników, teraz jakby przyszło to posegregować to o matko i córko ile by tego było. Hehe... Podczas przesilenia wiosennego i jesiennego odsysam się dużo częściej. W sobotę koło południa skończyłem odłączanie. Poprosiłem Mamę o rozłożenie keyboardu i po chwili zacząłem coś tworzyć. Nie grałem dość długo więc mięśnie mi się trochę zastały, ale motywacja wzrosła do 200% i było git. Po godzinie gry szło mi całkiem, całkiem dobrze. Połączyłem przyjemne z pożytecznym. Myślę, że jak będę częściej grał to będzie lepiej, jak to mówią trening czyni mistrza. W niedzielę pogoda poprawiła się na tyle, że można było wyjść na dwór i pojechać na miasto. Przez weekend doszedłem do wniosku, że co człowiek zaplanuje to i tak nie wyjdzie. Jak to mówi moja Mama ''co głowa uradzi to do skutku nie doprowadzi" i to są święte słowa. Mogę powiedzieć, że zastosowałem jedną z moich teorii. Zawsze staram się zrobić coś innego jak nie mogę danej rzeczy po pierwsze żeby wykorzystać czas i go nie stracić oraz to aby, zrobić coś, cokolwiek żeby być pożytecznym i użytecznym dla samego siebie jak i też dla innych. To jest pewien klucz sukcesu o którym ludzie czasem zapominają w pogoni za pieniędzmi.

Dzisiaj odwiedził mnie lekarz i jestem wolny do końca tygodnia. Jest to mój pierwszy najdłuższy post na tym blogu i oby tak dalej. Niedługo od tego pisania zostanę mistrzem klawiatury ekranowej Heh...

czwartek, 11 lipca 2013

Rurkowy postęp

W tym tygodniu nastąpiło kilka wydarzeń i postanowiłem je opisać w jednym poście. Zacznijmy więc po kolei.

Przed wczoraj mój brat Łukasz zdał licencjat z socjologii na piątkę. Jeszcze raz chce pogratulować zdania licencjatu. Potem po południu pojechałem do miasta z bratem i z mamą do miasta. Po drodze zaliczyliśmy bank, sklep i dwa supermarkety. Najlepsze jest to, że ani razu się nie odsysałem podczas zakupów.

Wczoraj musiałem przejść zmianę rurki, która nie jest zbyt przyjemna dla mnie, ale muszę powiedzieć, że nastąpił u mnie ''rurkowy postęp''.

Doktor przyszedł, poczytał komunikaty z pamięci respiratora i w końcu doszedł do tematu zmiany rurki i mówi, że już pora na zmianę rury. Byłem sam z Mamą. Jednego ze starszych moich braci Kamila pozbyliśmy się na miesiąc, gdyż wyjechał za granicę, a drugi  najstarszy Łukasz pojechał nad wodę więc byliśmy sami. Mama postanowiła zapytać lekarza, czy nie zmieniłby rurki na wózku. Doktorek bez namysłu się zgodził. Odchyliliśmy oparcie i wszystko poszło tak jak trzeba. Rurka weszła do strzału. Uregulowaliśmy tasiemkę, opróżniliśmy balon z powietrza i zacząłem normalnie mówić. Kiedyś moja Mamuśka powiedziała, że jak ją będę bardzo denerwował to mi wpuści powietrze do balona i nie będę mógł nic powiedzieć. Mama po tej wymianie stwierdziła, że jestem prawdziwym hardkorem. Była to moja pierwsza wymiana na wózku.

Dzisiaj mogę przyznać,że też zrobiłem mały postęp. Od ponad roku robię przerwy od respiratora. W tamtym roku doszedłem pierwsze do godziny, potem robiłem półtorej do dwóch godzin. Udało mi się kilka razy zrobić trzy godziny. Na początku tego roku trochę się opuściłem się w odłączaniu i przestałem to robić. W drugiej klasie LO doszło więcej materiału do nauki i nie miałem na to czasu. W maju zacząłem na nowo się odłączać i oto dziś zrobiłem już półtorej godziny.

Mimo złej pogody buzuję we mnie duży optymizm i oby tak dalej oraz więcej postępów we wszystkim. Miejmy nadzieję, że w weekend zaświeci słońce i będzie git.

Pozdrawiam wszystkich internautów i czytelników bloga:)

niedziela, 7 lipca 2013

Burzowy weekend

W ten weekend w zasadzie nie wybrałem się nigdzie ze względu na burzową aurę w piątek. W okolicznych wsiach burza była bardziej intensywna niż w Andrychowie jednak nie było żadnej przerwy w dostawie prądu, co w moim przypadku jest ważne, gdyż mój respirator wytrzymuje na bateriach 5-6 godzin. Na szczęście w sobotę już nie padało i wyszedłem na pole. Dzisiaj jeszcze nie wiem co będę robił. Mam nadzieje, że przyszły weekend dostarczy mi więcej atrakcji niż ten. Oby pogoda była super. Na pewno zdam relacje.

Pozdrowienia dla wszystkich internautów:)