wtorek, 27 sierpnia 2013

Podsumowując

Dzisiaj wstałem i ni z tąd, ni zowąd postanowiłem podsumować wakacje. Co prawda miałem to zrobić pod koniec tygodnia, bo jeszcze ostatni weekend został, ale jakoś dziś przyszła mi wena na podsumowanie. A ja jak się na coś uprę to ciężko mnie przegadać. 
Całe wakacje przeleciały w mgnieniu oka. Nie brakowało mi atrakcji. Wycieczki do Krakowa i do rodziny nie udało mi się zrealizować, ale trudno. Kiedy indziej może się uda. Za to zrobiłem więcej wycieczek pieszych. Pod koniec lipca doszło zapalenie oskrzeli, ale szybko się z tym uporałem. Potem przyjechał brat Kamil i tak zeszło do ostatniego tygodnia. 

Dziś mija 2 miesiące od założenia bloga. Z pewnością mogę przyznać, że blog przetrwał krótką próbę czasu i oby było tak jak jest albo jeszcze lepiej za rok czy za dwa. Mam nadzieję, że komuś się podoba mój styl pisania. Jak coś jest nie tak to zawsze mogę poprawić styl pisania. Z każdym postem piszę mi się coraz lepiej, już nie mam problemu jak zacząć posta i to jest ważne. Od września będę godził naukę, szkołę, bloga i wyjścia na dwór, ale jak się dobrze zorganizuję to na wszystko będzie czas.

Pozdrawiam:) 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Wakacje 2013


Z racji tego, że w ostatnim poście pisałem, że dodam kilka zdjęć to postanowiłem to dziś zrealizować, ponieważ pogoda była bardziej sprzyjająca niż we środę. Więc jak już się odrobiłem ze wszystkim to namówiłem brata Łukasza i wybraliśmy się w plener porobić kilka fotek. Z kilku zdjęć wyszło ponad 200, a w sumie to z tego 30 wybrałem i kilka z nich trafi na bloga i fb. Uśmiechanie nie było dziś moją mocną stroną, ale na kilku smile i lans był. Po południu byłem na dworze tylko godzinę, bo zrobiło się zimno. Nawet swetr i polar nie pomógł na moje zimne ręce. Nie chciałem siedzieć w domu bezczynnie i się nudzić więc wziąłem się za lekturę i czytałem długo jak na mnie, bo aż dwie godziny i doszłem już do połowy. Nie jestem fanem czytania, ale od czasu do czasu coś poczytam. W mojej czytelniczej karierze przeczytałem wszystkie tomy Harrego Potera i dużo lektur szkolnych, no z wyjątkiem kilku.
Tutaj zasuwam moim ferrari,
może nie jest czerwone, ale  
pomarańczowe jest zajebiste. 



PS. W poprzednim poście było kilka błędów, ale poprawiłem je i mam nadzieję, że to się nie powtórzy.
Pozdrawiam serdecznie
wszystkich!:)

 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Plany na przyszłość & trochę codzienności

Wczoraj pierwszy raz od x czasu oglądałem telewizję leżąc w łóżku. Przydasie poszły w ruch. Łóżko do góry, dwie poduchy, wałek i kółka. Tak mnie wciągło, że oglądałem, aż do północy co mi się dość rzadko zdarza. Natrafiłem na ciekawy dokument pod tytułem Ready Steady Drink na TTV, który opowiadał do czego doprowadzają i jak się kończą przygody alkoholowe. Dziś siedziałem w domu. Mama miała załatwienie rano więc brat Kamil się mną zajął. Pooklepywał na wznak, na boku. O dziwo nawet się nie pokłóciliśmy i daliśmy radę, jak tak dalej pójdzie to niedługo przesiadkę z łóżka na wózek opanujemy. Pogoda niezbyt zachęcająca do wyjścia - mokro, zimno, pochmurno i deszczowo. Wolę jak jest słonko na niebie i ciepło. Upały też znoszę dobrze, ale gorzej mam w nocy, bo nie zawsze mogę spać na takie ciepło. Dziś miałem odwiedziny. Odwiedziła mnie przemiła pani wychowawczyni. Przy okazji dowiedziałem się, że będę miał 16h w tygodniu indywidualnego nauczania, czyli trochę więcej niż w zeszłym roku szkolnym, w którym było 11h. Można rzec, że od września czeka mnie back to the reality. W trzeciej klasie będę miał 10 przedmiotów. Trochę wcześniej musiałem pomyśleć o przedmiotach maturalnych, bo szkoła musi mi przydzielić odpowiednią ilość godzin na te przedmioty. W sumie to już z pół roku temu zacząłem się nad tym zastanawiać, ale w końcu się namyślałem i doszedłem do konsensusu i wybrałem polski, matmę i angielski na podstawie plus dwa dodatkowe - gegra i angol rozszerzony. Miałem brać rosyjski, ale stwierdziłem, że to by było za dużo tych przedmiotów i zrezygnowałem. Bardziej interesuję mnie angielski i może w przyszłości pójdę na anglistykę nie mówię nie. Na ten moment nie wyskakuję w przyszłość. Nie wiadomo jak to dalej się potoczy. Z pewnością nie wiem tego ja, ani inni też tego nie wiedzą. Ale o tym na tą chwilę staram się nie myśleć. Póki co mam jeszcze wakacje mimo, iż z każdym dniem stają się krótsze i rozleniwiają mnie. Planów na ostatnie 2 tygodnie wakacji póki co brak, ale coś fajnego do głowy może wpaść. Miałem zrobić parę zdjęć w domu i w plenerze, ale pogoda się na razie zdymała i jest lipka.

sobota, 17 sierpnia 2013

Wycieczkowo & Imprezowo

Czwartek i piątek dostarczył trochę wrażeń. Jest trochę do opowiadania i opisania więc zacznę od czwartku.

Wycieczkowo

Rano wstałem i w miarę szybko się ogarnąłem, potem przesiadka na wózek, śniadanie i w drogę można było ruszyć. Droga w jedną stronę przebiegła spoko. Pierwsze trochę przez miasto, potem z miasta przez las. Po drodzę zahaczyliśmy o sklep. Potem nie chciało nam się wracać pod dom dłuższą drogą więc postanowiliśmy przejechać drogą dla aut, by było krócej co okazało się potem błędem, gdyż droga była stroma w dół, ale pomału i z pomocą Mamy, pani Edyty i jej syna Bartka udało mi się zjechać bezpiecznie. W pewnym momencie skręcałem w lewo, a wózek w prawo poszedł. Na szczęście Bartek przyszedł z pomocą i chwycił wózek z lewej i daliśmy rade. Potem jak już było 5,10 metrów do bramy to Mama mówi:
- Jak się tak dobrze rozpędzisz to tam prosto do basenu na grodzie wjedziesz. Wszyscy pompa z tego na całego.

Gdyby nie ich pomoc zjazd z góry byłby nie do wykonania. Sąsiadka ze śmiechem w głosie mówiła, że jak nie wyrobię z tej górki to przelecę przez potok i tam wyląduję gdzieś pod lasem. Przez głowę przeszła mi pierwsza myśl "super, co tam potok", a druga myśl "a ch... jedziemy tam, co tam potok jest ryzyko jest zabawa". Z krótszej drogi na skróty zrobiła się dłuższa niż myśleliśmy. W ciągu 1,5h podróży tylko jedno odsysanie zrobiłem. Z racji tego, że w cieniu nie było za ciepło to wystawiłem się do słońca i opaliłem twarz. Prażonki zjadłem ze smakiem i z małą dokładką. Podróż powrotna z Zagórnika do Andrychowa przebiegła już bez żadnych kłopotów i całe szczęście. Chociaż nie mówię fun był i było awesome.

Imprezowo

W piątek też trochę się działo. Mój drugi brat Kamil wrócił po sześciu tygodniach zza granicy. Z racji tego, że jego come back złożył się akurat na czas urodzin to zrobił jedno przy drugim - impre powitalną i urodziny. Oczywiście torta i tego dodatku na a... i wielu inny rzeczy nie mogło zabraknąć i nie zabrakło. Trochę nam zeszło, ale dzisiaj mogłem odespać i to zrobiłem. Dawno już tyle nie spałem. Dospałem aż do 10 rano więc tak dość konkretnie. Półmetek dłuższego weekendu już za mną.

środa, 14 sierpnia 2013

Wakacyjne plany

Wakacje w pełni więc w miarę możliwości staram się przebywać na dworze jak pogoda ku temy sprzyja. Wczoraj też byłem na świeżym powietrzu, ale raz mi było ciepło, a jak wiatr zaczął wiać to już nie było tak super. W poniedziałek miałem małą posiadówę z sąsiadami, która trochę się przeciągła. Wróciłem z mamą około wpółdo jedenastej do domu, ale ogarnęło się jakąś bluzkę więc można było posiedzieć. We wtorki nie mam rano rehabilitacji więc mogłem zostać dłużej. Miałem na sobie cienką bluzkę i zarzuciłem do tego polara. Żeby mi dłonie nie zmarzły to wymyśliłem fajny patent - nawinięte miałem od przodu rękawy dzięki czemu po pół godziny ręce się zagrzały. Dziś już zaliczyłem zakupy. Jutro prawdopodobnie szykuje mi się wycieczka do mamy sąsiadki - Pani Edyty. W te wakacje nie mogę narzekać na brak atrakcji zarówno tych dobrych jak i złych, ale przynajmiej będę miał co wspominać jesienią, czy zimą. Na razie odpoczywam ile mogę, bo potem czeka mnie sporo pracy, gdyż maturka sama się nie zda. Z jutrzejszej wycieczki postaram się zdać relacje. Może uda się oprócz tego wypadu za miasto co będzie zdziałać jeszcze jeden taki, pojechać do rodzinki i pożegnać wakacje. Puki co zmykam na polko, bo słonko ładnie świeci i trza to wykorzystać.

Pozdrowienia dla czytelników:)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Sąsiedzkie relacje

W ten weekend, ani plan A, ani plan B niestety nie został zrealizowany. W piątek byłem w domu rano, potem na chwilę na dworze, po południu zaczęło padać więc zająłem się lekturą i tak minął piątek, a w sobotę było pochmurnie, padało i zrobiło się chłodniej. Przyszła sąsiadka do mamy, do brata kolega i tak mi zeszło na pogaduchach do 23 z nimi. Ja lubie być w towarzystwie więc byłem w swoim żywiole Trening przed osiemnastką musi być, zarówno siedzeniowy jak i alkoholowy. Hehe

Odpocząłem od upału. Z racji tego, że pogoda wyrobiła się na dzisiaj to być może wybiorę się z mamą na spacer, a potem na lody. Może w przyszłym tygodniu. gdzieś się wybiorę. W weekend jest to bardziej możliwe, bo mama nie pracuje i można gdzieś pójść. Chociaż w tygodniu też staram się wychodzić na dwór jak jest ładna pogoda mimo, że po południu mama pracuję to wtedy jest ze mną Łukasz albo Kamil - moi bracia. Czasem wychodzę sam koło bloku i mam z kim pogadać. Często spotykam sąsiadki. Pani Edytka i pani Marysia to złote kobiety. Znam więcej sąsiadów, ale jakbym ich wszystkich wymienić to byłoby tego trochę. Mam też kolegę Krzyśka, który jest po złamaniu kręgosłupa i jeździ na wózku przeszło 20 lat. W sumie jest przeszło 20 lat różnicy wieku między nami, ale jesteśmy na ty. Nie jedno piwo ze sobą żeśmy wypili więc trochę się znamy, prawie 5 lat. Jak jeszcze nie miałem rury to robiliśmy wypady na miasto i na ogniska nad rzekę z jego braćmi. Obecnie mamy bardzo dobre sąsiedzkie relacje.

piątek, 9 sierpnia 2013

Wakacji ciąg dalszy...

Od początku tygodnia trochę byłem w domu. Dopiero po południami i wieczorami wychodziłem na dwór do cienia. Po zmroku można było odczuć podmuchy wiatru. Ja upały znoszę dobrze, ale przy 35C wzwyż to i ja zacząłem narzekać. Na szczęście pogoda poszła na kompromis i trochę się ochłodziło. Weekend częściowo już zaplanowany. Wyjazd do rodziny być może zostanie zrealizowany w tym albo przyszłym tygodniu. Do rodziny muszę wybrać się samochodem, ale mam nadzieję, że się wszystko uda. Jak ten wyjazd się uda to pomyślimy z Mamą o Krakowie. Na razie są  to plany. Chciałbym, żeby się to udało. Jakby coś nie wypaliło to jest plan B na ten weekend. Elektryczny naładowany do pełna więc w drogę można pojechać do kogoś w pobliżu Andrychowa bez obaw. W tamtym tygodniu zrobiłem 7 km i zjadło mi 7 kresek, ale jak jest cały naładowany to zrobie nim 15 ~ 20 km więc nie jest tak źle. Zostało 3 tygodnie wakacji więc trzeba je dobrze wykorzystać by potem mieć co wspominać. Chociaż po wakacjach atrakcji też nie zabraknie - osiemnastka i koncert charytatywny "Dla Szymona". Nie jest to pierwszy koncert dla mnie, ale zawsze przed każdym i tym co będzie dreszczyk emocji jest. Oczywiście będę musiał zdać relacje i na pewno to zrobię. Póki co o tym nie myślę. Skupiam się na chwili obecnej, bo i tak najlepszych chwil w życiu nie zaplanujesz - one przyjdą same.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

"Pokonując granice...

własnej wytrzymałości
Wznosisz się na wyżyny własnych umiejętności"
Rychu Peja SoLUfka feat. DJ Teak - Pokonując granice
fragment utworu

Mogę powiedzieć po tym weekendzie, że pokonałem granice własnej wytrzymałości. W zasadzie to w sobotę nie działo się tak wiele jak w niedziele. Co prawda respirator się rozładował, ale nie aż tak żeby się wyłączył. Mieszkam na parterze więc nie było problemu z dalszym pobytem na zewnątrz. Podłączyliśmy respirator do prądu i było tak jak trzeba. Wkońcu mogłem wrócić po ciemku do domu. 

Nagraliśmy wyjazd do pobliskiej wsi, a tak dokładniej to do Wieprza do znajomych Mamy. Wszysko było ustalone. Ssak zapokowała mi Mama na wózek i ruszyliśmy w niedziele około wpółdo 11 i doszliśmy przed 12. Po drodze zakupy w Andrychowie. Prażonki zostały zjedzone w mgnieniu oka, ale po godzinnej jeździe, czy też po spacerze w jedną stronę w samym słońcu spowodowały, że apetyt się wzmógł u wszystkich. Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się i tak beztrosko czas przeleciał, że nie zdążyłem się obejrzeć, a tu niestety trzeba było iść. W drodze powrotnej musiałem przyspieszyć, bo na moim wózku była już połowa kresek. Zamiast w 1 godzinę i 20 minut w tamtą stronę to z powrotem byłem w 50 minut. Jadąc prawie całą drogę samemu spotkałem nauczycielkę ze szkoły, która była trochę zdziwiona widząc mnie samego, ale w porę to ogarnąłem i było spoko. Pewnie jadąc cały czas z Mamą nie spotkałbym nikogo kto by mnie znał. Ciężko być nie zauważonym z rurą. Trochę zaryzykowałem, ale ma to dwie strony - dobrą i złą. Jadąc  samemu podjąłem pewne ryzyko, bo mogło mi się coś stać. Choćby to odsysanie, czy spadającą ręka. Na szczęście mięśnie nie odmuwiły mi posłuszeństwa. Dojechałem do domu bez przygód. Granica wytrzymałości pokonana!!!  

Wyszło to na dobre - pokonałem granice własnego organizmu i pewien stereotym. Pokazuję, że nawet z rurą można robić takie rzeczy, które nawet fizjologom się nie śniły. W ten sposób ja i inni niepełnosprawni przełamujemy stereotypy. Rura to nie jest koniec Świata. Owszem są pewne ograniczenia, ale tacy ludzie jak ja i inni też z rurą czy bez patrzą w pewien sposób pozytywnie na Świat mimo, iż nie zawsze jest kolorowo, a wręcz czasem do dupy mówiąc krótko. Zdają egzamin z życia i  z samodzielności w 100, a nawet 200%. Potrafią sobie poradzić, nie narzekać i żyć swoim życiem oraz iść do przodu.

Może w przyszłym tygodniu też gdzieś wyruszę, ale na razie nic nie planuję. Przetwornica zamuwiona więc dalsze podróże będą jak najbardziej możliwe. Dla nie wtajemniczonych przetwornica to takie urządzenie, które pozwala ładować sprzęt elektroniczny bądź też respirator w samochodzie. Przetwornica ma gniazdo, które wpinamy do zapalniczki w samochodzie. Do gniazdka w przetwornicy podpinamy normalną wtyczkę podpiętą do respiratora i to cała filozofia tego urządzenia.

Pozdrawiam:)


piątek, 2 sierpnia 2013

Hormony szczęścia...

Witam i pozdrawiam wszystkich czytelników bloga i innych blogerów. Muszę się pochwalić, że jest okrągły już 10 post oraz tym, że mojego bloga wyświetlono już ponad 1000 razy. W tym tygodniu to na razie nie wychodziłem na dwór, ale może to się zmienić. Dziś wieczorem ostatni antybiotyk, po południ lekarz. Mam nadzieje, że to będzie na tyle jeżeli chodzi o moje chorowanie. Także liczba odsysań spadła z 33 we środę do 20 w czwartek więc po mału idzie ku dobremu i oby tak dalej. Hormony szczęścia wzięły się ostro do pracy i jak widać wykonały zadanie w 100%, a nawet 200%. Im mogę to zawdzięczać. W końcu może wyjdę na dwór i będzie tak jak trzeba, bo w domu to idzie zwariować w szczególności jak z dnia na dzień robi się co raz cieplej, a wręcz upalnie. Może za nie długo przekładany wyjazd do rodziny zostanie zrealizowany, bo to już sierpień za pasem niestety... Za miesiąc czeka mnie i innych gwałtowny powrót do rzeczywistości szkolnej, ale staram się o tym nie myśleć. Na razie jest połowa wakacji, która zleci tak szybko, że nie będę wiedział kiedy to zleci. Potem wrzesień to też przeleci, a już w peździerniku osiemnastka, oj będzie sie działo. Zobacze jak to wyjdzie. Staram się nie odliczać, ale jak przychodzi 14 to mówię 4, 3 miechy do osiemnastki, a w tym miesiącu powiem, że zostały tylko 2. Moi bracia mówią mi, że po osiemnastce to leci naprawdę szybko rok za rokiem. Na pewno pokaże to czas i ciekaw jestem czy to się okaże prawdą. A czy Wy podobnie sądziecie, czy Macie inne zdanie?