piątek, 6 lipca 2018

Czas na powrót :)

Długo się zabierałem za tego posta, ale w końcu zdecydowałem się go napisać. Jak widać od ponad pół roku nie pisałem tutaj w ogóle i pewnie wielu moich czytelników się zawiodło i przestało czytać tego bloga. Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że sporo się u mnie wydarzyło przez to pół roku, zarówno tych pozytywnych rzeczy, jak i niestety tych negatywnych. Zacznę może od tych drugich, a resztę opiszę w kolejnych postach.

Zaraz na początku stycznia zmieniliśmy lekarza, który od początku przychodził do mnie z wentylacji z Helpu. Nie mogliśmy się dogadać odnośnie respiratora, bo miałem zbyt niskie ciśnienie w respiratorze przez co budziłem się po kilkanaście razy w nocy, a bywały i nieprzespane noce. Nie szło mu przegadać przez kilka dobrych miesięcy, więc w końcu zdecydowaliśmy się na zmianę lekarza. Nie była to dla Nas łatwa decyzja, bo współpracowaliśmy ze sobą blisko 6 lat, ale okazała się konieczna ze względu na zaistniałą sytuację. Jak się później okazało, była to bardzo dobra decyzja, bo nowy lekarz zaraz mi ustawił ten respirator tak jak trzeba i obecnie budzę się tylko 2 czy 3 razy w nocy, a czasami zdarzy się, że i całą noc prześpię, co wcześniej było niemożliwe. Na ten moment jesteśmy z nowego lekarza zadowoleni.

Wkrótce po zmianie lekarza przyplątało mi się zapalenie gardła, a w międzyczasie miałem sesję na studiach. Niestety praca umysłowa oraz leczenie gardła odbiły się na moim zdrowiu. Owszem sesję zdałem, ale ją odchorowałem, bo z zapalenia gardła zrobiło się ostre i przewlekle zapalenie krtani. Na ponad miesiąc straciłem głos. Pomógł mi dopiero 3 albo 4 antybiotyk. Zdawało się, że szpital będzie nieunikniony, na szczęście udało się tego uniknąć. Przypuszczam, że przy poprzednim lekarzu wylądowałbym w szpitalu, a nowy lekarz przystał na to, aby leczyć mnie w domu za co jestem mu bardzo wdzięczny. Przy tej całej chorobie na dodatek zepsuł mi się respirator, ale na szczęście nowy lekarz miał w domu zapasowy respirator i szybko udało się go wymienić. W zasadzie byłem chory od połowy stycznia do końca marca. Przed Wielkanocą trochę mi się poprawiło.

Po chorobie doszedłem do siebie na przełomie kwietnia i maja. Z powodu choroby narobiło mi się dużo zaległości i w zasadzie miałem taką walkę z czasem, bo jednocześnie dochodziłem do siebie po ciężkiej infekcji i musiałem znaleźć pewien balans pomiędzy pracą na studiach, a odpoczynkiem, co nie jest wcale łatwe. Ponadto do tego doszło nadrabianie zaległości i robienie rzeczy na bieżąco na studiach. Na szczęście walkę z czasem udało mi się wygrać, ponieważ sesję zdałem na dniach. Teraz mam tydzień odpoczynku i potem będę musiał zająć się pracą magisterską, bo muszę zebrać przykłady do części analitycznej i coś jeszcze oprócz tego przeczytać do pracy. Nie wszystko byłem w stanie nadrobić przez co mam więcej pracy przez wakacje, ale to nie znaczy, że będę siedział tylko w domu, żeby to było jasne, bo chcę również skorzystać z tego lata, ponieważ o tej porze roku mogę wychodzić najczęściej na zewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz