Nie było mnie wczoraj i przedwczoraj na blogu więc postanowiłem coś napisać. Piątek dostarczył mi niespodziewanych wydarzeń. Tym niespodziewanym wydarzeniem była podróż do szpitala. W sumie spędziłem tam 5, 6 godzin i przyjechałem do domu. Jakby nie było mojego anestezjologa to pobyt w szpitalu mógłby trwać o wiele dłużej. Niestety rurka zaczęła się przytykać i musiałem pojechać do Wadowic. Na szczęście skończyło się na Wadowicach, a nie na Krakowie. Zdiagnozowano mnie na zapalenie oskrzeli. Dostałem antybiotyk i muszę robić oprócz tego inhalacje. Więc leżący w półce inhalator teraz jest jak znalazł. Dobrze, że skończyło się na oskrzelach, a nie na płucach. Lekarz zgodził się na to bym mógł wychodzić na dwór, może nie w samo południe, ale po południu prędzej. Na razie o przerwach od respiratora mogę zapomnieć, a poza tym są takie upały, że jest to wręcz niemożliwe. Ponoć w przyszły weekend też mają być takie upały. Zobaczymy na ile okaże się to prawdą. Mogę powiedzieć, że kryzys został prawie zażegnany. Więc to by było na tyle z piątkowych wydarzeń i oby jak najmniej wydarzeń pt. "Szpital".
Po za tym wszystkim to w szpitalu mieli prawie same białe cewniki i chyba 5 zielonych. To można nazwać absurdem w polskiej służbie zdrowia, nie pierwszym i nie ostatnim. Białe to są tak cienkie, że odsysałem się nimi co chwilę. Tak samo wzięliśmy rurkę do wymiany, żeby nie było problemu przy wymianie i była jak znalazł. Po przyjeździe stwierdziliśmy z Mamą, że mamy większy zapas rurek i cewników niż w szpitalu.
Przez najbliższy rok wszystko musi być tak jak należy, gdyż było nie było czeka mnie matura za niecały rok, a sama się nie zda więc trzeba się od września wdrożyć w ten natłok powtórek i lektur z polskiego. I już miesiąc wakacji prawie minął, aż nie mogę w to uwierzyć. Szkoła leci bardzo szybko, a wakacje zasuwają niemiłosiernie. Trzecia klasa to już przeleci bardzo, bardzo szybko, a potem matura. Być może jakieś studia. Wszystko pokaże czas.
Pozdrowienia dla czytelników:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz