Czwartek i piątek dostarczył trochę wrażeń. Jest trochę do opowiadania i opisania więc zacznę od czwartku.
Wycieczkowo
Rano wstałem i w miarę szybko się ogarnąłem, potem przesiadka na wózek, śniadanie i w drogę można było ruszyć. Droga w jedną stronę przebiegła spoko. Pierwsze trochę przez miasto, potem z miasta przez las. Po drodzę zahaczyliśmy o sklep. Potem nie chciało nam się wracać pod dom dłuższą drogą więc postanowiliśmy przejechać drogą dla aut, by było krócej co okazało się potem błędem, gdyż droga była stroma w dół, ale pomału i z pomocą Mamy, pani Edyty i jej syna Bartka udało mi się zjechać bezpiecznie. W pewnym momencie skręcałem w lewo, a wózek w prawo poszedł. Na szczęście Bartek przyszedł z pomocą i chwycił wózek z lewej i daliśmy rade. Potem jak już było 5,10 metrów do bramy to Mama mówi:
- Jak się tak dobrze rozpędzisz to tam prosto do basenu na grodzie wjedziesz. Wszyscy pompa z tego na całego.
Gdyby nie ich pomoc zjazd z góry byłby nie do wykonania. Sąsiadka ze śmiechem w głosie mówiła, że jak nie wyrobię z tej górki to przelecę przez potok i tam wyląduję gdzieś pod lasem. Przez głowę przeszła mi pierwsza myśl "super, co tam potok", a druga myśl "a ch... jedziemy tam, co tam potok jest ryzyko jest zabawa". Z krótszej drogi na skróty zrobiła się dłuższa niż myśleliśmy. W ciągu 1,5h podróży tylko jedno odsysanie zrobiłem. Z racji tego, że w cieniu nie było za ciepło to wystawiłem się do słońca i opaliłem twarz. Prażonki zjadłem ze smakiem i z małą dokładką. Podróż powrotna z Zagórnika do Andrychowa przebiegła już bez żadnych kłopotów i całe szczęście. Chociaż nie mówię fun był i było awesome.
Imprezowo
W piątek też trochę się działo. Mój drugi brat Kamil wrócił po sześciu tygodniach zza granicy. Z racji tego, że jego come back złożył się akurat na czas urodzin to zrobił jedno przy drugim - impre powitalną i urodziny. Oczywiście torta i tego dodatku na a... i wielu inny rzeczy nie mogło zabraknąć i nie zabrakło. Trochę nam zeszło, ale dzisiaj mogłem odespać i to zrobiłem. Dawno już tyle nie spałem. Dospałem aż do 10 rano więc tak dość konkretnie. Półmetek dłuższego weekendu już za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz